niedziela, 1 stycznia 2012

....

Pogoda nie była najlepsza, padało, niebo było szare. Szłam w za dużej bluzie Jake'a. Założyłam kaptur, a ręce schowałam do kieszeni. Nie patrzyłam przed siebie. Ciągle myślałam, co powiedzieć Matt'owi. Czy powiedzieć mu prawdę, czy skłamać. W mgnieniu oka znalazłam się obok mojego domu, a od Jake'a miałam dobre pół godziny drogi na piechotę. Niby proponował, że mnie podwiezie, lub chociaż odprowadzi, ale wolałam się przejść, samotnie, pomyśleć trochę.
Zmokłam niemiłosiernie. Wskoczyłam po schodkach na ganek. Otworzyłam drzwi, i weszłam na nic nie zwracając uwagi. Rodzice byli już w domu. Podniosłam głowę i zobaczyłam mamę patrzącą na mnie.
- Jak było u Nicole? - zapytała.
Byłam zaskoczona skąd ma takie informacje. Przecież tam nie byłam, nawet nie planowałam do niej iść.
- Ee? - spojrzałam na nią dziwacznie.
- No gdy wróciliśmy dzisiaj w nocy, już Cie nie było, a Matt powiedział, że poszłaś na noc do Nicole.
- Aaa no tak. Heh, nie wyspałam się... Fajnie było. Oglądałyśmy film - kłamałam. Byłam pewna, że gdy wrócę do domu, dostanę ochrzan za to, że nie mówię gdzie, kiedy i po co gdzieś idę. Matt mnie uratował. Chociaż z drugiej strony, chronił też swoje dupsko, jakby rodzice się dowiedzieli, że on nie potrafił mnie upilnować też dostałoby mu się porządnie.
- Pójdę już na górę, dobrze? - mama tylko skinęła głową, a ja pobiegłam do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz na wypadek gdyby mój brat wparował żądając wyjaśnień.
Walnęłam się na łóżko i chwilę później dostałam sms'a. Jake. -'Dotarłaś już, czy mam zbierać całe wojsko, żeby szukali mojej ślicznotki' Mimowolnie uśmiechnęłam się do wyświetlacza telefonu. Odpisałam, że nie musi się martwić i, że wszystko jest w porządku.
Wbiłam swoją twarz w poduszkę. Leżałam tak chwilę znów myśląc co powiedzieć Matt'owi. Mój spokój przerwało pukanie do drzwi. Zwlekłam się z łóżka, wstałam i otworzyłam. Za nimi stał Matt niepewnie patrzył się na mnie. Ja też do końca nie wiedziałam co zrobić. Ta chwila wydawała się strasznie długa, a trwała pewnie kilka niewinnych sekund.
- Gdzie Ty się podziewałaś, martwiłem się, i jeszcze nie odbierałaś moich telefonów! - powiedział.
- Ciiiiiszej! Rodzice Cie usłyszą. - uciszyłam do zakrywając jego usta. Lekko wepchnął mnie do pokoju, rozejrzał się po korytarzu, wszedł za drzwi i zamknął je.
- A i tak uratowałem Ci dupę tą Nicole! - mówił szeptem. A ja zadowolona patrzyłam jaki jest z siebie z tego powodu dumny, i nie słuchając jego dalszych wyjaśnień wtuliłam się w niego mocno. Lekko zdziwiony zamilkł ale po chwili też mnie przytulił.
- Dziękuję, mama by się wkurzyła gdyby nie Ty. - powiedziałam.
- No dobra za dużo czułości - mówił, próbując wywinąć się z mojego uścisku. Ale ja nie dawałam za wygraną. Cicho się śmiałam, a on zastosował najgorszą broń na świecie mianowicie - Łaskotki!
Wybuchłam śmiechem i puściłam go. Po czym wskoczyłam na łóżko w celu uniknięcia kolejnych tortur.
Jednak uśmiech szybko zniknął mi z twarzy kiedy ponownie usłyszałam jego głos.
- No to może mi wreszcie powiesz, co ten Josh, zrobił takiego, że zerwaliście?
Znowu wspomnienia wróciły, a ja poczułam się bezsilnie gdy niepotrzebna łza spłynęłam po moim policzku. Niestarannie ją wytarłam, a Matt tylko przysiadł obok i objął mnie jedną ręką.
- Zależało Ci na nim co? ... - drążył.
- Zależało, ale już nie, nie po tym co zrobił.... Okropnie się na nim zawiodłam. - mówiłam starając się nie wybuchnąć płaczem.Tamta sytuacja mnie przerastała. Miałam wszystko przed oczami.
- No okej, no to co takiego zrobił? Bo ja nadal nie wiem...
- Nie musisz wiedzieć... poradziłam sobie... a Jake mi pomógł.
- Ten drań niech się do Ciebie nie zbliża. - powiedział lekko oburzony.
- Ten drań jest teraz w moim życiu, jesteśmy razem - Zdziwiło mnie to, że Matt nie zareagował wgl na słowa, że jesteśmy znowu razem. - a kto inny nie powinien się teraz do mnie zbliżać.
- Kto?
- Josh!
- No to co on takiego zrobił?!
- Nie ważne. - mówiłam patrząc w pustkę.
- Christina... ej! - przekręcił moją głowę w jego stronę. - mi możesz przecież wszystko powiedzieć!
- Tak, wiem, ale boję się twojej reakcji, wiem do czego jesteś zdolny, a nie chcę żadnych problemów.
- A jak obiecam, że nic nie zrobię. - popatrzyłam na niego nie dowierzając.
- No na prawdę. Obiecuję! - powiedział, wtedy wiedziałam, że mogę mu zaufać. Skinęłam głową.
- No to co on zrobił? - podniósł brwi czekając na wyjaśnienia. Opowiedziałam mu wszystko, powiedziałam też, co zrobił dla mnie Jake. Zbladł gdy usłyszał najgorszą część. Ja powstrzymałam się od łez.
- No nic, to by było na tyle.. - powiedziałam wstając z miejsca. - już wiesz wszystko.
- Nie wierze, jak on mógł Ci to zrobić... - pomyślał i wkurzony dodał - jakiiiii ... !
- Proszę nie kończ - burknęłam zadowolona. - Już o tym zapomniałam, tylko ... nie chcę go znać.
- No domyślam się, Ja też nie chciał bym znać takiego...
- Matt!
- No dobra, nie dokończę. - uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło. - No nic to ja zmykam - burknął.
Gdy był już przy drzwiach dodał - A wiesz, Jake zyskał u mnie plusa za to co zrobił... chociaż mógłby go zabić a nie tylko sprać, ja bym tak zrobił - uśmiechnął się do mnie łobuzersko
- Matt, nooooo!!! - krzyknęłam rozbawiona i rzuciłam w jego stronę poduszką, niestety niezbyt precyzyjnie.
Przez tą gadaninę z Matt'em straciłam pół dnia. Jake miał dla mnie jakąś niespodziankę, mieliśmy się spotkać pod miastem o 19:00. Dał mi wskazówki by ciepło się obrać i zabrać latarkę. Trochę mnie to przeraziło ale przygotowałam się tak jak prosił.
Gdy dojechałam na miejsce jeszcze go nie było. Z oddali usłyszałam tylko dźwięk silnika.
Obok mnie zatrzymał się ktoś na motorze. Zdjął kask, a ja w ciemnej postaci rozpoznałam Jake'a.
- Wow! - powiedziałam wskazując na motor. Jake tylko się zaśmiał.
- No to to jest nasza niespodzianka? - zapytałam uśmiechając się uroczo.
- Tak, podoba się? - spytał zsiadając z motoru. A ja kiwnęłam zadowolona głową.
- No to jedziemy! - zaproponował podając mi rękę i podał mi kask. Wsiadłam na motor. Ruszyliśmy.
Wjechaliśmy do jakiegoś lasu, było bardzo ciemno, a ja kurczowo trzymałam się Jake'a. On już pewnie zapomniał ale ja panicznie bałam się ciemności. Nagle zaczęliśmy zwalniać, aż w końcu stanęliśmy w miejscu. Byłam przerażona, moja wyobraźnia zaczęła działać.
- Czemu nie jedziemy? - zapytałam zaniepokojona. Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi. - No jedź! - krzyknęłam.
- Próbuję! - powiedział równie zestresowany.
- CO?! Jak to?! - z przerażenia zaczęłam się trząść, było prawie czarno, słyszałam tylko jak rośliny szeleszczą w oddali. Światło od motoru zgasło podobnie jak cała maszyna. Po omacku zeskoczyłam z niego. Wpadłam w panikę.
- W którą stronę niby mamy iść, żeby wrócić do domu?! - wkurzona zaczęłam krzyczeć na Jake'a.
- Nie wiem! Chodźmy przed siebie, gdzieś dojść musimy w końcu!
- Gdzieś?! Ja nie chce iść gdzieś tylko do domu! - mówiłam poirytowana i zaczęłam iść nie czekając na niego.
- No czekaj! ... Stój! - Złapał motor, podbiegł do mnie prowadząc go przy sobie.
- Po co prowadzisz tego grata, przecież nie działa! - mówiłam zła nie patrząc w jego stronę.
- Grata?! o nie nie nie! Nie możesz tak mówić!
- Jak to nie?! Jakby nie był gratem to by nie zepsuł się na środku jakieś ... jakiejś... POLANY?! Widzisz, nie mam nawet zielonego pojęcia gdzie jesteśmy! To wszystko twoja wina!
- Moja wina?! Kto chciał jechać na przejażdżkę!?
- A co miałam powiedzieć, że mi się nie podoba?! "Nie dzięki, Jake, nie chce z Tobą jechać bo panicznie boję się ciemności!"
- Dokładnie, to miałaś powiedzieć i było by po sprawie! Ale nie... nie mogłaś!
- Więc teraz zwalasz winę na mnie?! No dzięki! - Przyśpieszyłam tempo. Poczułam krople deszczu spadające na moją skórę.
- No pięknie, niech jeszcze zacznie padać! - W tym momencie, z nieba lunął deszcz. Nerwowo założyłam kaptur na głowę, i przypomniałam sobie, ze w plecaku miałam latarkę, zatrzymałam się na chwilę i wściekła zaczęłam jej szukać. jakoś udało mi się ją znaleźć, na szczęście działała.
- Nie mogłaś wyciągnąć jej od razu?! - krzyczał do mnie poirytowany.
- Nie nie mogłam!
- Bo?
- Bo zapomniałam o niej!
- No brawo dla Ciebie.
- Pieprz się, Jake! - przyśpieszyłam krok, wściekłam się jeszcze bardziej, droga nigdy się nie kończyła, zmarzłam okropnie, przemokłam jeszcze bardziej. Czułam, że makijaż spływa mi po twarzy. Chciałam zadzwonić po Matt'a albo kogoś ale gdy wyciągnęłam komórkę nie było zasięgu!
- Tutaj nie ma nawet zasięgu!? To totalna wieś. - szłam jeszcze pół godziny nie odwracając się w stronę Jake'a, w pewnym momencie podniosłam głowę i przed sobą zobaczyłam jakieś światła, obok nich domy, podbiegłam w tamtą stronę, odczytałam nazwę ulicy, sprawdziłam zasięg, była jedna kreska, od razu wybrałam numer Matt'a. Zadzwoniłam do niego i wszystko mu wyjaśniłam, powiedział, że zaraz po mnie przyjedzie więc schowałam telefon i usiadłam przy murku niedaleko ulicy.
Nigdzie za to nie widziałam Jake'a. Jednak na końcu ulicy dostrzegłam znaną mi sylwetkę, trochę mi ulżyło.
- Co Ty tutaj robisz? Nie wracasz do domu?! - powiedział trochę sarkastycznie, śmiejąc się pod nosem. Ja dumnie nie odpowiedziałam i siedziałam dalej. W oddali zobaczyłam światła samochodu Matt'a.
Byłam szczęśliwa. Gdy podjechał, natychmiast podbiegłam i wsiadłam.
- No to wracamy do domu! - oznajmiłam zadowolona.
- A Jake? - spytał cwanie Matt.
- On da sobie radę. - upewniłam go choć nie do końca wierzyłam w sobie słowa...

========================================================
teraz musiał być kryzys, bo było zbyt pięknie ^^ :D haha

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz