sobota, 31 grudnia 2011

Ajć!

Spędziliśmy razem cały dzień, nie miałam zamiaru wracać do domu, do Matta, ale kiedyś musiałam. Jednak wtedy tak dobrze dogadywałam się z Jake'em.
- Ej, a czemu byłaś taka przestraszona jak do mnie przyszłaś? Coś nie tak? - zapytał siadając obok mnie na łóżku. Nie chciałam niczego ukrywać więc opowiedziałam dokładnie całą sytuacje. On tylko siedział, patrzył mi w oczy i słuchał, nic nie mówiąc, wiedział dokładnie czego było mi trzeba, kiedy skończyłam mówić, uśmiechnął się i mocno mnie przytulił.
- Pamiętasz, że zawsze masz mnie? - wyszeptał do ucha, uśmiechnęłam się lekko i odwzajemniłam uścisk.
- Dziękuję. - powiedziałam jeszcze ciszej. W końcu usiedliśmy na przeciwko siebie i patrzyliśmy sobie w oczy. - No to co, zamierzasz wracać do domu? - zapytał zaciekawiony.
- Hmm, czy mam czuć się wyganiana? - uśmiechnęłam się i spojrzałam na niego podejrzanie - znaczy jeśli robię problem tym, że tu jestem to przecież trzeba było tylko powiedzieć, - wstałam i zaczęłam się zbierać
- Aj, głupio się czuję... no ... mogłeś powiedzie...
- Nie! Nie przeszkadzasz coś Ty! - przerwał mi i też wstał z łóżka, zabrał z moich rąk torbę i ponownie rzucił ją na fotel, - Chodziło mi o to, że jeśli chcesz zostać to... możesz, nawet na noc, moja matka wraca za dwa dni, mam wolną chatę, decyzja należy do Ciebie, - podszedł do mnie - tylko wiedz, że ja chcę, żebyś została.
- Hmm... - zaczęłam zastanawiać się uśmiechnięta. - Serio? Możesz mnie przenocować?
- No pewnie! Z wielką chęcią! Ale wiesz... - zamilkł po czym dodał - tylko, że znowu jest warunek...
- No okej! Jaki? - zaciekawiłam się
- No nie wiem czy mogę Ci ufać... - powiedział smutno, a ja zbladłam, myślałam, że mi zaufał.
- ... no wiesz, możesz mnie np. okraść w nocy więc będę musiał Cie pilnować, co oznacza, że musimy spać w tym samym pokoju - powiedział szczerząc się do mnie. Ulżyło mi, wypuściłam powietrze.
- może nawet w tym samym łóżku... - dodał po chwili już lekko ściszając ton.
Słysząc to lekko go popchnęłam.
- Tak przyjaciele na pewno nie robią! - powiedziałam rozbawiona.
- Przyjaciele też nie tarzają i nie obściskują się na podłodze, nie sądzisz? - powiedział z sarkazmem.
- Przesadzasz. - dodałam. - Ja? To Ty przesadzasz. No przepraszam ale ja zamierzam spać w tym łóżku bo nie wiem co Ty chciałaś tam robić co by było niestosowne do przyjaźni - mrugnął do mnie udając niewiniątko.
Było już późno, zeszliśmy na dół do kuchni.
- To co, gorrrąca czekolada na dobranoc? - zaproponował.
- Chętnie - uradowana zaczęłam skakać z radości jak mała dziewczynka.
- Okeeeeeeeej. - powiedział zażenowany moim zachowaniem ale potem na chwilę zamilkł, spuścił wzrok i chwilę później gwałtownie podniósł głowę i zaczął skakać tak jak ja. Nie wytrzymałam, dosłownie wybuchłam ze śmiechu na jego widok.
- Hahaha. Weź przestań bo zaczynam się Ciebie bać! - zaśmiałam siadając na blacie w kuchni Jake'a
-Oj tam, chciałem tylko rozluźnić atmosferę i jak widzę... udało mi się - powiedział z cwanym uśmiechem na twarzy. Patrzyłam na niego z zaciekawieniem, patrzyłam jak szuka we własnym domu nawet łyżki, patrzyłam jak się gubi we własnej kuchni, patrzyłam jak brudzi wszystko co się da, patrzyłam jak niezdarnie robi tą naszą gorącą czekoladę ciągle się śmiejąc.
- A teraz najważniejsze! - szepnął do mnie jakby to był jakiś tajny składnik - Bita Śmietana!
Kubki z naszym napojem wyglądały komicznie.
- O czymś zapomniałem... - mówił łapiąc się za głowę.
- Słomki? - zapytałam niepewnie.
Popatrzył na mnie jakby był dumny.
- Racja, słomki! - wyciągnął dwie z szafki - różową dla księżniczki,to znaczy dla Ciebie - mrugnął - i niebieską dla .... - pomyślał chwilę i dodał cwanie - najprzystojniejszego faceta na świecie, czyli dla mnie! - Parsknęłam śmiechem, a on popatrzył na mnie smutno.
- Dzięki. - burknął udając załamanie.
- Znaczy, nie no tak się tylko droczę, mój przystojniaku. - powiedziałam, próbując uratować jeszcze jakoś tą całą sytuację, a on tylko zaczął się śmiać.
- Hahahah, nie no ja rozumiem, że nie jestem piękny, ale muszę się dowartościowywać. - nagle zamilkł i znowu zaczął się nad czymś zastanawiać.
- Nadal o czymś zapomniałem.... - dodał. Tym razem nie miałam pomysłu o co mogło mu chodzić.
Podszedł do mnie pewny siebie i szybko dał mi soczystego buziaka jako podsumowanie jego pichcenia.
Nie przeszkadzało mi to ale on odsunął się... Po czym usiadł na krześle i oparł głowę na swoim rękach.
- Przepraszam nie wiem czemu to zrobiłem... Nie gniewaj się... - mówił dalej smutno, nie podnosząc na mnie wzroku. Zatkało mnie, nie wiedziałam co robić, znowu biłam się sama ze sobą.
- Umm, nic nie szkodzi? - powiedziałam zeskakując z blatu i podchodząc do Jake'a. Dotknęłam jego ramienia a on aż podskoczył.
- Zapomnijmy, okej? Tak będzie najlepiej.
- Jak chcesz - powiedziałam obojętnie i lekko wzruszyłam ramionami.
- Gorąca Czekolada zaraz przestanie być gorąco, więc może ją wypijemy - zaproponowałam po chwili.
Włączyliśmy horror, i popijając napój zaczęliśmy oglądać film. Cały czas myślałam tylko o pocałunku Jake'a, co chwilę na niego spoglądałam.
W końcu przyłapał mnie na gapieniu się na niego. Szybko odwróciłam wzrok a on zaczął się śmiać. Wziął łyk czekolady i był cały w bitej śmietanie. Przysunęłam się do niego...
- Trochę się pobrudziłeś ... o tu ... - odkręcił głowę w moją stronę i popatrzył mi głęboko w oczy. Wytarłam go, a potem oblizałam palce. Popatrzył na mnie i szybko odkręcił wzrok i westchnął.
- Aghh... - spojrzałam na niego, był zmarnowany, wyglądał jakby czegoś strasznie żałował, wrócił do oglądania filmu, ja przysunęłam się do niego, złapałam jego rękę, lekko objęłam, nie sprzeciwiał się tylko odwzajemnił mój uścisk. Położyłam mu głowę na ramieniu. On popatrzył na mnie z góry, a ja delikatnie zagryzłam wargę również patrząc w jego stronę.
- Oj, rany rany... i co ja mam tu zrobić... - westchnął. - dajesz złe sygnaaały - przeciągnął.
- O co Ci chodzi? - podniosłam się i popatrzyłam mu w oczy.
- Nawet sobie nie wyobrażasz... Ahh, nie ma nawet po co mówić. Ustaliliśmy coś i tego mamy się trzymać. - mówił zakłopotany.
- No proszę powiedz... - uśmiechnęłam się uroczo.
- Mieliśmy się przyjaźnić, ale ja nie potrafię... wyglądasz tak cudownie, wszystko co mówisz, wszystko co robisz jest dla mnie najważniejsze, zawsze gdy jesteś obok mam nadzieje, że to będzie trwało wieki, ta jedna chwila z Tobą pozwala mi żyć. A gdy siedzisz tutaj, tak seksownie wyglądając, zagryzając wargę... Ugggh! Widzisz nawet twój mały gest daje mi do myślenia! Jestem beznadziejny... - powiedział chowając swoją twarz w dłonie.
- To nie prawda, to była jedna z najmilszych rzeczy jakie kiedykolwiek usłyszałam, ale do czego dążysz... - mówiłam gładząc jego plecy. Ogarnął się i usiadł na przeciwko mnie. Bardzo blisko.
- Czuję do Ciebie o wiele więcej niż Ci się wydaję, ja maaarzę o tym, żeby między nami było coś więcej, chociaż to co mamy teraz jest dla mnie również bardzo wartościowe. Gdy tu siedzisz, i nic nie robisz, po prostu jesteś wydaje mi się, że zaraz się na Ciebie rzucę, że zacznę całować, bo tak cholernie tego chcę... Jakby to skleić w kilku słowach... hmm, Christina ja... - zamilkł po czym dodał - na dzień dzisiejszy jesteś moim największym marzeniem.
Nic nie odpowiedziałam tylko patrzyłam się na niego, widać było, że czekał na jakąś reakcję ale ja nie wiedziałam co powiedzieć, ale za to dokładnie wiedziałam co zrobić. Przysunęłam się delikatnie, dłonią pogładziłam jego policzek. Drugą ręką złapałam jego dłoń. Zamierzałam go pocałować ale on zrobił to pierwszy, nie mógł się powstrzymać kiedy byłam tak blisko, tak blisko, że sam zrobił pierwszy krok. Musnął moje usta, a ja rozpłynęłam się natychmiast.
Uśmiechnęłam się i on zrobił to samo, położyliśmy się na kanapie obok siebie, przytuleni i szczęśliwi w spokoju skończyliśmy film, czasem robiąc przerwy na czułości.
Gdy się obudziłam na kanapie leżałam już sama, było ciemno więc uznałam, że Jake poszedł do swojego pokoju, do łóżka, spać, nie dziwnie się, na kanapie nawet samotnie było mało miejsca. Cwanie owinęłam się w koc i na paluszkach zaczęłam iść w stronę sypialni Jake'a. Drzwi były uchylone, szybko się wślizgnęłam, rozebrałam i założyłam pierwszą lepszą koszulkę Jake'a. Gdy tylko się obok niego położyłam ocknął się i mocno mnie objął.
- Myślałem, że już nigdy nie przyjdziesz - burknął.
- No ale jestem teraz... - szepnęłam mu do ucha, po czym musnęłam jego usta na dobranoc.

Kilka chwil.

Długo zastanawiałam się nad tym co zrobiłam, z czego zrezygnowałam, i co straciłam. Doszłam do wniosku, że podstąpiłam niezgodnie z moim sercem. W każdej chwili myślę, tylko o tym, że chciałabym żeby znowu wszystko się ułożyło, żeby było po staremu, żeby nasza paczka się odrodziła, żebym znowu miała dobre relacje z Jake'em.
Ostatnie dni spędziłam samotnie w swoim pokoju, siedząc i myśląc nad tym co zrobić.
- Bu. - powiedział Matt wchodząc do mojego pokoju. - Pogadać chciałem.
Wzruszyłam ramionami, a on popatrzył na mnie i się uśmiechnął.
- A czy Ty chcesz pogadać, ze swoim starym bratem? - podniósł znacząco brwi.
- Ewentualnie mogę się na to zgodzić. - zażartowałam zmieniając głos. - No to co chciałeś? - zapytałam siadając na łóżku i włączając mojego laptopa.
- No bo, wiesz śmieszna sprawa... wiesz Amber...
- Nie chcę o niej nawet słyszeć! Ona nie jest dla Ciebie... - przerwałam poirytowana.
- Ale nie ja mam fajną wiadomość, bo Amber i Josh... - zatkało mnie gdy usłyszałam to imię, przypomniałam sobie tą całą okropną sytuację. Nienawidziłam go tak mocno, nienawidziłam go za to co zrobił.
- No to oni wiesz.... są rodzeństwem, fajnie nie? - ciągnął dalej, a ja nie mogłam uwierzyć w to co słyszę.
- CO?! - krzyknęłam,
- Myślałem, że się ucieszysz, moglibyśmy się wszyscy lepiej poznać, Ja jestem z Amber, a Ty z Josh'em, on nawet spoko się wydaje... - mówił zadowolony Matt, a ja zaczęłam płakać.
- Ej, mała co się stało?! - Powiedział siadając obok i przytulił mnie. - Nie chciałem niczego złego powiedzieć, w sumie nadal nie wydaje mi się, że powiedziałem coś okropnego ale sądząc po twojej reakcji... nie rozplanowałem tego najlepiej. - nadal nic nie mówiłam tylko szlochałam w jego bluzę.
- Nie jestem już z Josh'em, i już nigdy nie będę! - krzyknęłam i natychmiast wyrwałam mu się. Zbiegłam na dół, zauważyłam, że Matt zbiegł razem ze mną, zabrałam pierwszą lepszą kurtkę i wybiegłam z domu. Nie chciałam mu mówić, co Josh mi zrobił, bo wiedziałam do czego Matt jest zdolny.
Kiedy się obróciłam już go za mną nie było. Nie wiedziałam do końca gdzie iść. Nicole szalała z Mike'm, a Jake się do mnie nie odzywał, i słusznie. Ale nie miałam wyjścia.
Przestraszona całą sytuacją pobiegłam pod dom Jake'a. Zadzwoniłam do drzwi. Modliłam się żeby był w domu. Miałam jeszcze większe szczęście. Drzwi otworzył mi sam Jake, i na szczęście nie było tam jego matki. Gdy mnie zobaczył miał dziwną minę, widział, że coś jest nie tak, ale cieszył się, że mnie widzi.
- Co tu robisz? - zapytał pierwszy po niemiłosiernie długiej chwili milczenia.
- Ja... um... w sumie to nawet nie wiem... nie miałam gdzie pójść... - mówiłam zakłopotana.
- A co się stało? - zamilkł, po czym pomyślał chwilę, podniósł gwałtownie głowę i zapytał - To znowu sprawa tego frajera Josha?! - powiedział szybko. W jednej chwili w jego oczach pojawiła się złość, szybko to zauważyłam, i pokiwałam przecząco głową. Wyglądał jakby mu ulżyło.
- No więc ... chciałam pogadać, o ... hmm... no o nas. - podniosłam głowę i popatrzyłam na niego. Był zadowolony, patrzył na mnie, a ja znacząco podniosłam brwi i spojrzałam na drzwi, Jake od razu zorientował się o co mi chodziło.
- O nie, jaki ze mnie palant... Wchodź, zapraszam! - powiedział odsuwając się i gestem zaprosił mnie do siebie. Zaprowadził mnie do salonu. - W domu jestem sam. - powiedział nie patrząc na mnie, po chwili odwrócił się i uśmiechnął się cwanie, potem dodał - znaczy teraz to już nie sam. - zmierzył mnie wzrokiem. A ja uśmiechnęłam się.
- Wolisz zostać tutaj czy pójdziemy na górę? - zasugerował.
- Na górę to znaczy gdzie? - spojrzałam na niego zadowolona.
- Na górę to znaczy do mojej małej, mroczniej, ponurej krainy śmierci, co Ty na to? - powiedział bardzo poważnie robiąc minę jakiej nigdy w życiu jeszcze nie widziałam, po czym wybuchłam śmiechem.
- Uuu, no to chyba coś specjalnie dla mnie, moooje klimaty - zażartowałam mrużąc oczy. On też się uśmiechnął, po czym wskazał mi kierunek. Otworzył mi drzwi do swojego pokoju i po chwili rzucił się na podłogę i czerwony jak burak zaczął niestarannie i szybko zbierać porozwalane ubrania.
Spojrzał na mnie i zobaczył, że stoję w drzwiach jak wryta i tylko skrycie śmieję się z niego. Usiadł zmarnowany na środku ale po chwili zaczął też się śmiać.
- Mamaaaa.... Wiesz jak mam bałagan to ona robi mi jeszcze większy, że niby to ma mi w czymś pomóc czy coś tam. - rozejrzał się po pokoju i dodał - no, zazwyczaj jest lepiej, ale narzekać nie można - mrugnął do mnie a ja tylko potwierdziłam jego słowa.
- No wiesz, u mnie wcale lepiej nie jest - powiedziałam szukając jakiegoś miejsca, które wydawało mi się w miarę schludne i bezpieczne. Przysiadłam na krawędzi łóżka.
- To coooo... co robimy? - powiedziałam po chwili milczenia.
- No to, może wrócimy do tego po co tu przyszłaś. - powiedział wstając z podłogi po czym szybkim ruchem zabrał koszulkę leżącą obok mnie i odrzucił ją na bok. Popatrzył na mnie, czekał na wyjaśnienia, a ja nie wiedziałam od czego zacząć.
- No to, ostatnim razem ... nasze pożegnanie nie było ... najlepsze? - popatrzyłam na niego błagalnie tak jakbym chciała, żeby on coś dodał i uratował mnie od tej niezręcznej sytuacji.
- No tak, masz trochę racji, ale to moja wina, trochę bez sensu wyskoczyłem z tym czy mogę liczyć na coś więcej... nie wiem co mi... - zamilkł a po chwili dodał - nie wiem co mi odwaliło - uśmiechnął się sztucznie. Chwilę patrzyłam na niego zdziwiona wyglądał jakby chciał dodać coś więcej, położyłam rękę na jego łóżku, poklepałam znacząco tak aby usiadł obok mnie. Zrobił to o co prosiłam.
- No więc, nie chcę kończyć tego wszystkiego co między nami było, nie dam rady do Ciebie wrócić i udawać, że wszystko jest okej, ale może... - zamilkłam na chwilę - może ... jeśli byś chciał, moglibyśmy znowu być przyjaciółmi, tak jak kiedyś?
Wyglądał na zawiedzionego, ale zaraz uśmiechnął się do mnie i dodał.
- Bardzo bym chciał, ale pod jednym warunkiem.... - byłam zdziwiona bo wydawało mi się, że w tamtej chwili tylko ja mogłam postawić jakiś warunek dotyczący Vanessy albo czegoś innego, ale słuchałam go dalej. - a warunek jest taki, że masz dać się przytulić - uśmiech nie schodził z niego twarzy, ulżyło mi, i natychmiast rzuciłam się na niego tak, że spadliśmy z łóżka. Oboje zaczęliśmy się głośno śmiać, ale dopiero po chwili zauważyliśmy, że ja leże na nim i, że nasze usta prawie się stykają, przyciągał mnie tak, że nie dałam rady się od niego odsunąć. Jake cały czas był zadowolony, a gdy leżeliśmy na podłodze wydawał się jeszcze bardziej szczęśliwy niż zwykle... Leżeliśmy jeszcze tak kilka minut i poczułam, że jego ręka wędruje po moich plecach, czułam się bardzo bezpiecznie i wtuliłam się w niego jeszcze mocniej chociaż wtedy nie wydawało mi się to możliwe. Uśmiech nie schodził mi z twarzy, on zaczął się głośno śmiać, a ja podniosłam się i podparłam się rękami między jego głową. Później usiadłam na nim i też zaczęłam się chichotać.
- Uu ostro - powiedział mierząc mnie wzrokiem z uśmiechem na twarzy.
- Miał być uścisk to jest, - powiedziałam dumnie - może z małym dodatkiem jakim jest leżenie na podłodze ale zawsze jest - mrugnęłam do niego. Zamierzałam wstać ale potknęłam się i wylądowałam jeszcze bliżej Jake'a. Znowu się zaśmiał po czym dodał:
- No tak przyjaciele nie robią. - powiedział zadowolony.
- Ha. Ha, to było przez przypadek - powiedziałam mrużąc oczy.
- Jaasne. - burknął szczęśliwie nie dowierzając moim słowom.
- No tak! - zapewniłam.

======================================
nie wiem sama czy dalej pisać... chyba coraz gorzej mi idzie.

piątek, 30 grudnia 2011

Byłam głupia, i tyle...

Obudziłam się, spojrzałam na zegarek była 5:00, cała moja rodzina wraca w południe do domu, więc miałam jeszcze trochę czasu. Po chwili zauważyłam, że w łóżku mam mniej miejsca niż zwykle... przekręciłam się i dziwnie szybko znalazłam się niebezpiecznie blisko Jake'a. Odsunęłam się, wstałam i przypomniałam sobie całą sytuacje z wczoraj. Dzisiejszy poranek był już normalny, nie byłam zestresowana, raczej wdzięczna Jake'owi za to co zrobił, ale nie rozumiałam po co wrócił, skoro powiedziałam mu, że to koniec, skoro miał Vanesse, skoro nie odzywał się dobry czas... Ja nadal coś do niego czułam ale nie potrafiłam zapomnieć o tej całej sprawie... Uznałam, że fajnie, że mi pomógł i wgl, jestem mu za to bardzo wdzięczna ale nie wrócę do tych wszystkich czułości. Szybko się przebrałam. Usiadłam na moim łóżku tuż przy nim, nudziło mi się a nie chciałam budzić go tak wcześnie. Westchnęłam. Spojrzałam na wschodzące słońce.
- Jak się czujesz? - zapytał Jake swoim seksownym, zachrypniętym głosem. Po czym pogładził moje plecy. Odskoczyłam. On podniósł się i spojrzał na mnie przestraszony.
- Nie chciałam Cie budzić. - opanowałam się i spojrzałam na niego.
- Umm, no co ty, nie obudziłaś... powiedzmy - zaśmiał się, a ja poczułam lekkie zakłopotanie.
- Znaczy, nie jestem zły czy coś... nie? ... - starał się poprawić ale nie szło mu to najlepiej. Wywróciłam oczami i usiadłam na podłodze. On zsunął się z łózka i usiadł obok, byliśmy bardzo blisko, uśmiechnął się do mnie, a ja nie wiedziałam do końca co zrobić. Z jednej strony chciałam z nim być, a z drugiej... nie mogłam zapomnieć. Przysunął się jeszcze bliżej i spojrzał mi w oczy. Chciał mnie pocałować...
- Yyy, ŚNIADANIE! - wykrzyknęłam szybko, wymigując się od sytuacji. Szybko się odsunęłam i podniosłam.
- No to... co chcesz?
Spojrzałam na niego, był zgaszony i zmarnowany, podniósł głowę i gdy zobaczył, że się na niego gapię zaczął udawać, że wszystko jest okej. Ale później znowu się zgasił. Wstał, zabrał swoją bluzę ciągle nie patrząc na mnie. Ale w końcu zbliżył się do mnie i wyszeptał.
- Nie mogę liczyć na nic więcej... nie mylę się, prawda. - popatrzył na mnie smutno. Wędrowałam oczami po jego ciele... nie wiedziałam, co odpowiedzieć, jedna część mnie biła się z drugą. W końcu wzruszyłam ramionami nie patrząc się na niego.
- A moglibyśmy chociaż... - zaczął, ale po chwili się rozmyślił. - a nie ważne...
- nie no powiedz, co chciałeś? - Zapytałam zaciekawiona.
- Nie nie, nic, zapomnij.
- OK... No to ... - próbowałam zmienić temat i rozluźnić atmosferę, - co chcesz na śniadanie?
Podniósł głowę, lekko i niepewnie się uśmiechnął i pokiwał przecząco głową - nic. - powiedział po chwili.
- Idę do domu, przemyśleć wszystko, znaczy teraz już chyba wszystko jasne, nie ma nad czym sie zastanawiać, co? No nic... trzymaj się, mam nadzieję, że się niedługo zobaczymy...
Przeszedł obok mnie a ja poczułam  zapach jego wody kolońskiej. Rozpłynęłam się, on działał na mnie tak ... mocno. Nigdy nie umiałam określić uczucia jakie odczuwałam kiedy był obok.
- nawet nie wiesz jaką mam nadzieje na spotkanie... - szepnął bardzo cicho niby do siebie, niby już na korytarzu ale ja to usłyszałam. Widziałam, że się zmienił. Może ta bójka z Josh'em i Matt'em dała mu do myślenia. Poczułam, że znowu go tracę. W tamtym momencie chciałam do niego pobiec i przytulić, ale stałam jak wryta na środku mojego pokoju, zła spłynęła mi po policzku a przecież nic wielkiego się nie stało. Kilka dni temu umiałam bez niego żyć, a teraz znowu wszystko wróciło, to dziwne uczucie kiedy nie ma go obok.
- Jake! - krzyknęłam. Zbiegłam na dół, zaczęłam go szukać, nie było go już w domu. Miałam nadzieje, że jest jeszcze na dworze, wybiegłam na boso rozglądając się za nim, ale było za późno. Do końca nie wiedziałam co chciałabym mu powiedzieć.
Teraz miałam jeszcze jeden cel - pogodzić się z Nicole, chciała mnie ochronić... a ja nie posłuchałam. Najbezpieczniej jest zadzwonić. Gadałam z nią ponad trzy godziny. Przepraszałam ponad tysiąc razy, wybaczyła mi za pierwszym, to się nazywa prawdziwa przyjaciółka. Później skorzystałam z okazji i opowiedziałam jej cały dzisiejszy ranek ze szczegółami, opowiedziałam jej to co czuje do Jake'a, i to czego się boję.

poniedziałek, 5 grudnia 2011

miała rację...

Byłam szczęśliwa, poznałam Josha, wszystko zaczęło się układać, ale po chwili przypomniałam sobie o Amber, w tamtym momencie byłam pewna, że ona zniszczy mojego brata, ja to po prostu wiedziałam. Padłam w swojej sypialni prawie natychmiast. Gdy się obudziłam było już południe, miałam niezłego kaca.
Po wielu imprezach, spotkaniach, spacerach bardzo zbliżyłam się z Joshem.
Pewnego dnia, dostałam dziwnego sms'a od Nicole. "Musimy się spotkać, to bardzo ważne" Trochę się zaniepokoiłam. Umówiłam się z nią, że do mnie przyjdzie, więc pozostało mi wtedy tylko czekać.
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Zbiegłam na dół, otworzyłam Nicole, była zmarnowana.
- Cześć, musimy pogadać na temat Josha... - westchnęła
- Co się stało? Coś z nim nie tak? - byłam zmartwiona. Bałam się, że wszystko się teraz popsuje i w pewnym sensie, nie myliłam się.
- Chodźmy na górę. - zaproponowała po chwili. - Wszystko Ci wyjaśnię. - Szybko poszłyśmy do mojego pokoju, starannie zamknęłam drzwi i usiadłam na łóżku.
- No więc, ja już wcześniej ... znałam Josha... - zamurowało mnie, ale potem pomyślałam, że to w sumie może być dość dobra wiadomość. Myliłam się.
- Kiedyś byliśmy parą.
- Ale...
- Daj mi dokończyć, no więc, Josh... to zwykły drań. Każda następna laska to kolejny zakład. Rozumiesz, on chcę Cie tylko zaliczyć, a potem zostawić, uwierz mi w to co mówię! Proszę!
- O czym Ty mówisz?! Zazdrościsz mi, taka jest prawda...
- Wiesz, że nie o to mi chodzi...
- Wiesz, wydaje mi się, że powinnaś już iść... - przerwałam jej, wstałam, i patrząc w pustkę, otworzyłam drzwi. - Christina... wiesz, że mam racje, boję się tylko, że przekonasz się o tym trochę za późno.
Byłam zaskoczona zachowaniem Nicole,
Kilka dni później umówiłam się z Joshem. Spotykaliśmy się u mnie, o 20:00, w domu nie było ani mojego brata, ani rodziców. W końcu usłyszałam pukanie do drzwi. Poszłam otworzyć. Za drzwiami stał Josh.
Wtedy byliśmy już razem.
-Witaj skarbie. - powiedział, wchodząc i całując moje usta.
-Cześć... - powiedziałam trochę zgaszona, w głowie ciągle miałam słowa Nicole.
- Oj, mój pysiek nie w humorze, co? ... zaraz poprawimy... - uśmiechnął się, przytulając mnie.
- Ta, usiądź w salonie, zaraz przyjdę. - Poszłam po coś do picia, gdy wróciłam siedział na kanapie, patrząc na mnie, odezwał się - Chodź siadaj obok mnie... - skinął głową. Zrobiłam o co prosił. Złapał mnie za biodra i przyciągnął do siebie, wtuliłam się w niego. Jego ręce powędrowały trochę za daleko, poczułam jak próbuje rozpiąć mi stanik. Oburzona wyrwałam mu się.
- Co Ty robisz?
- No, spokojnie... przecież wiem czego chcesz...
Ponownie wsadził rękę pod moją bluzkę.
- Nie, zostaw mnie! - Chciałam się odsunąć ale siłą przytrzymał mnie przy sobie. Zaczął całować mój dekolt, a ja popadłam w panikę...
- Zostaw mnie słyszysz! Przestań! - Łzy napłynęły mi do oczu, nie miałam wystarczająco dużo siły żeby mu się postawić, Josh rozpiął moją bluzkę. Zaczęłam płakać, prawie błagałam go by przestał. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. On rozproszył się i nie trzymał mnie już tak mocno, skorzystałam z okazji, wyrwałam mu się, pobiegłam do holu. Zapłakana otworzyłam drzwi, ku mojemu zdumieniu za nimi stał Jake. Popatrzyła na mnie przestraszony. Miałam rozpiętą bluzkę, byłam cała czerwona, a na dodatek nie potrafiłam nic powiedzieć przez łzy. Bez zastanowienia wpadłam w jego ramiona, zaczęłam szlochać w jego koszulę.
- Co się stało? - zapytał, bardzo mocno mnie przytulając. Zza rogu wyłonił się Josh.
- To jego wina? To ON ci to zrobił?! - zapytał Jake wskazując na zadowolonego Josha. Podniosłam głowę i spojrzałam w oczy Jake'owi. Wszystko co udało mi się odczytać to wściekłość, ale i ból. Nie miałam pojęcia jaki był powód jego wizyty ale byłam mu wdzięczna, że przyszedł. Puścił mnie, cały czas patrzył na uśmiechniętego Josha.
- Narobisz sobie wrogów. - powiedział Jake podchodząc bardzo blisko przeciwnika.
W końcu nie wytrzymał, odsunął się, odwrócił, zaczął iść w moją stronę, jednak zatrzymał go głośny śmiech Josha, Jake popatrzył się na mnie smutno, i z całej siły, z zaskoczenia, walnął w twarz Josha.
- Do czego jeszcze jesteś zdolny?! Nie wiesz co zrobiłeś! - mówił Jake przygniatając Josha do podłogi.
- Wynoś się. - szepnął mu do ucha. - Słyszysz?! Wynocha! - nagle krzyknął, wstając z ziemi. Podszedł do mnie, złapał mocno za rękę, i wskazał na drzwi, Josh leżał na podłodze z na prawdę chamską, psychiczną miną, po czym zaczął  się gorzko śmiać. Jake ścisnął moją dłoń jeszcze mocniej.
- Wyjdziesz w końcu, czy mam Ci pomoc?! - mówił zły, widziałam, że się powstrzymuje, wiedziałam, że najchętniej rzuciłby się na niego, byłby w stanie go zabić, ale nie chciał tego ani dla mnie, ani dla siebie. Josh ucichł, jego zakrwawiona twarz w końcu przestała się śmiać, ledwo wstał, podszedł do drzwi, a ja schowałam się za plecami Jake'a. Chłopaki pożegnali się morderczym wzrokiem. Jake zatrzasnął za nim drzwi i starannie je zamknął. Od razu rzuciłam się mu w ramiona, nadal byłam w szoku, płakałam, staliśmy tak nic nie mówiąc, tylko coraz mocniej się przytulając,
- Już dobrze, - szepnął mi do ucha, po czym zaczął bawić się moimi nie ogarniętymi włosami.- Powiedz mi tylko, nie zdążył zrobić tego co myślę, prawda, powiedź, że nie... - popatrzył się w moje oczy, a ja w jego ujrzałam łzy, wtedy załapałam, że zależy mu bardziej niż myślałam.
- Nie, nie zdążył ... dzięki Tobie - wyszlochałam, wtulając się w niego jeszcze bardziej, choć w tamtej chwili wydawało mi się to już niemożliwe.
- Bo jakby tak too... uhh lepiej nie mówić.. - szeptał dalej. Podniosłam głowę i spojrzałam do góry, zobaczyłam jak łza spłynęła mu po policzku a on starał się ją niestarannie ukryć. Cały wieczór spędziliśmy razem leżąc w moim pokoju, na łóżku wtulając się w siebie nawzajem. Cała się trzęsłam a on próbował mnie uspokajać, całując moje czoło co jakiś czas i powtarzając, że on zawsze będzie przy mnie, że zawsze będzie starał się mnie chronić.

niedziela, 4 grudnia 2011

Nic już od Ciebie nie chcę.

Od ostatniego razu, gdy widziałam się z Jake'em minęły jakieś dobre trzy tygodnie, nauczyłam się bez niego żyć, i byłam szczęśliwa. Niestety Nicole z Mike'm byli bardziej po stronie Jake'a, w sumie to ich przyjaciel, a Nicole wolała nie sprzeciwiać się Mike'owi, żeby nie narażać ich związku, rozumiałam ją i nie miałam do niej o to żalu. Nie widywałyśmy się już tak często ale nasza przyjaźń trwała dalej. Za to miałam więcej czasu dla Matta, który ostatnio tak się za mną stawił.
- Cześć, młoda. - powiedział wpadając do mojego pokoju, i kładąc się na łóżku. - jak tam?
- Dobrze, coraz lepiej. - mówiłam nie patrząc na niego tylko dalej kontynuując przeszukiwanie internetu.
- Dzisiaj jest impreza, dostałem zaproszenie dla trzech osób, znaczy takie to zaproszenie, że nie mogę, pewnie połowa miasta się wprosi ale powiedzieli, że mogę Cie przyprowadzić :) - mrugnął do mnie
-Jesteś już na tyle duża że nadajesz się na takie imprezy, co Ty na to?
Zastanowiłam się i doszła do wniosku, że to dość podejrzane, nigdy mi czegoś takiego nie proponował,
- Nooooooo, okeeej, a powiedz mi, kim będzie ta trzecia osoba?
- No bo właśnie, niespodzianka, chciałem Ci kogoś przedstawić - uśmiechnęłam się nie pewnie, a on dumny wyszedł klaszcząc z mojego pokoju.
- A no i ... - wrócił po chwili, podniosłam głowę i spojrzałam na niego - nie narób mi wstydu, młoda! - zaśmiał się, a ja popatrzyłam na niego poirytowana,
- Nie no brat, ale to zabawne! To chyba ja powinnam to powiedzieć. Ale dobra, nie narobię! :)
- Dobrzeee... ja lecę! Paaa! - krzyczał do mnie przez cały dom. Byłam zadowolona.
- Idę na imprezę mojego brata, na której na pewno będzie mnóstwo przystojniaków! Haaaaa! Coraz lepiej mi się układa! Uf... cudownie! UUU muszę wybrać jakieś seksowne ciuszki! - po chwili spojrzałam w lustro i załapałam, że mówię do siebie, zaśmiałam się i poszłam dalej. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Szczęśliwa zbiegłam po schodach, otworzyłam drzwi, za nimi stał Jake. Szybko się zgasiłam.
- Cześć. - powiedział patrząc mi w oczy, spuściłam wzrok, - Hej. - odpowiedziałam dalej wpatrując się w podłogę. - Słuchaj, chciałem przeprosić, zachowałem się jak frajer...
- Okej, przeprosiny przyjęte, między nami okej. Chciałeś coś jeszcze? - podniosłam głowę, przeraziło mnie to co zobaczyłam, jego twarz była zmasakrowana, a tyle czasu już minęło.
- Umm, to wygląda strasznie... - powiedziałam patrząc się na jego rany, ale potem przeszło mi przez myśl, że przecież Jake mógł naskarżyć na Matta i, to będzie moja wina, jak Mattowi się oberwie. Szybkim ruchem powstrzymałam się przed pocieszeniem Jake'a.
- Taa, kilka szwów, trochę boli, ale ... nie martw się, nie na-kablowałem na twojego brata, nie jestem taki, po za tym należało mi się... - powiedział z lekkim uśmiechem.
- To co, Ty z Vanessą, Jesteście razem?
- Co? ... nie! Coś Ty... ona zwariowała...-powiedział patrząc się pustym wzrokiem w ścianę, widać było w jego oczach ból, połączony ze złością... Ale nie robiło to na mnie wrażenia. Byłam szczęśliwa, sama. Właśnie miałam zamiar poznać jakiegoś chłopaka na imprezie Matta, właśnie wszystko miało się ułożyć od nowa. Nie miałam zamiaru teraz wybaczać Jake'owi i wpadać w jego ramiona, wszystko tym psuć.
- No spoko ... - ciągnęłam dalej, juz nie dogadywaliśmy się tak dobrze jak wcześniej ja to czułam.
- Słuchaj, ja się zbieram bo wychodzę i wgl, więc trzymaj się...  Pa. - w tym momencie zobaczyłam Matta, to nie było dobrym pomysłem żeby się spotkali.
- Przeszedł obok niego ze złością w oczach, zatrzymał sie i stanął tuż przy mnie.
- A ten tu co? huhu, stary, to ja Cię tak urządziłem czy ktoś inny też Cię nienawidzi?
- Nie, tylko Ty. - powiedział z lekkim uśmiechem Jake.
- Jahaha, kurde nie doceniałem swojej siły... - śmiał się Matt,
- Tak... no więc, Jake już sobie idzie... - przerwałam im. - Pa..
- No właśnie idź, Christina musi się szykować, bo idzie na podryw! Hę! - męczył go Matt... A ja wywróciłam oczami...
- A no i sory za szwy, mam nadzieję, że nie wykosztowałeś się tak strasznie... - powiedział sarkastycznie.
Jake uniósł brwi ale nic nie dodał... Odwrócił się i odszedł.
- No siostra, czas na imprezę, szykuj się! masz pół godziny!
- Y, tak racja. - zamknęłam drzwi.
Kiedy byłam już gotowa, wyszłam z pokoju, zapukałam do Matta ale nie było go u siebie, gdy schodziłam po schodach usłyszałam jak Matt gada z kimś w pokoju gościnnym. Poszłam tam by sprawdzić kto to. Na naszej kanapie siedziała Amber, starsza ode mnie laska, którą poznałam na obozie... Straszna pinda. Chodziłam od jednego chłopaka do drugiego, a teraz siedzi sobie u mnie w domu.
- Y, co ona tu robi? Skąd Ty ją znasz!? - pytałam się Matta...
- Oo, Christina, moja koleżanka z obozu! Wow, co za spotkanie, i Ty jesteś siostrą Matta? No ładnie... - mówiła sztucznie. Udawała niewiniątko.
- Nie udawaj, że mnie lubiłaś! Matt skąd Ty ją znasz?
- Umm, nie ważne, ważne kim  dla mnie jest teraz, no to skoro się znacie, to mogę tylko powiedzieć, że to jest moja dziewczyna, imię już znasz - Amber. - Matt wskazał na nią. Zamurowało mnie! Pociągnęła go do kuchni.
- Ty jej nie znasz, nie wiesz, jak ona się zachowuje!
- Oj bez przesady, po za tym nawet jeśli, to ludzie się zmieniają! Nie znasz jej. - próbował mnie przekonać. Ale ja nie wierzyłam, żeby taka ... OSOBA potrafiła się zmienić w ciągu roku! W końcu wyszliśmy, byłam zła na Matta, jak mógł wybrać sobie kogoś takiego jak Amber.
W końcu byliśmy na miejscy nic nie mówiąc odłączyłam się od nich, nie miałam ochoty z nią przebywać. Już wiadomo było dlaczego Matt zabrał mnie na tą głupia imprezę. Od razu wypatrzyłam jednego chłopaka. Zaczęłam kręcić się obok niego, stał obok napoi, "jakoś nagle" zachciało mi się pić. Nalałam sobie trochę wódki z sokiem. Dzisiejszy dzień odpłacił mi sie chyba tym co stało się potem. Nagle ten przystojniak przysunął się w moją stronę. Popatrzył na mój "napój" aż w końcu zagadał:
- Nie za młoda jesteś na to, heh? - zaśmiał się, jego brązowe oczy spojrzały w moją stronę, był dobrze zbudowany, miał nie ułożone ciemne włosy... Uśmiechnął się do mnie i stanął jeszcze bliżej.
- Umm, może trochę, ale kto na to zwraca uwagę. - uśmiechnęłam się do niego.
- Hah, wiesz słyszałem, że kobiet się o wiek nie pyta, a chciałem sprawdzić, czy przypadkiem nie jesteśmy rówieśnikami ... jakby co to, Josh, 17 lat, - podał mi rękę - sama zdecyduj czy chcesz ze mną gadać. - zaśmiał się, i mrugnął do mnie.
- Uff, myślałam, że tylko ja jestem tu przed osiemnastką, hah. Chętnie pogadam. Jedyną osobą którą tutaj znam to mój brat, może znasz, Matt.
- O, no pewnie, że znam, lepiej nie mówić skąd, ale znam. - Nie mogłam oderwać wzroku od jego uśmiechu. - A wiesz o czymś zapomniałem... czekaj, co to było... yyy. umm. ....  yyyy - żartował sobie - A no taak, nie dowiedziałem się jak masz na imię?
- Christina, też 17 lat :P - zaśmiał się. - Jakby co to nie pytałeś o wiek ale już wiesz."Sam zadecydujesz czy chcesz ze mną gadać" - zacytowałam.
- Już mi sie z Tobą fajnie gada, no to co... jesteś siostrą Matta?
- Taaa... - potwierdziłam, przez całą imprezę, gadaliśmy, śmialiśmy się i tańczyliśmy, trochę wypiłam, podobnie jak on, starałam się unikać Matta i Amber.
Na pewien czas odłączyłam się od Josha. Poszalałam też z innymi ludźmi. Poszłam po kolejnego drinka.
Przyszedł czas na wolny taniec, stanęłam pod ścianą naglą poczułam, że ktoś mnie obejmuje.
- Zatańczysz? - Josh szepnął mi do ucha, czułam się trochę dziwnie, znamy się tylko kilka godzin a on już się do mnie przytula, odsunęłam się na bezpieczną odległość.
- Okej... - zgodziłam się, złapał moją rękę, było mi przy nim dobrze, oboje odczuwaliśmy już działanie alkoholu, gdy piosenka się skończyła postanowiliśmy wyjść,
- Odprowadzę Cię, żebyś mi nie padła po drodze - zaśmiał się.
- Nie martw się nie jest ze mną aż tak źle - i w tym właśnie momencie potknęłam się o własne nogi i wylądowałam w ramionach Josha.
- Właśnie widzę. - uśmiechnął się do mnie. Szliśmy środkiem ulicy, było późno więc było pusto.
- No to, co możesz o sobie powiedzieć? - zapytałam szczęśliwa.
- Hmm, niedawno się tu przeprowadziłem, mam siostrę, i poznałem taką zajebistą dziewczynę...
Uśmiech zszedł mi z twarzy, w głębi serca miałam nadzieje na coś więcej... Już się nie uśmiechałam.
Josh popatrzył na mnie i opowiadał dalej.
- No więc, znasz ją, jest bardzo fajna, ładna, miła... nie wiem czy mam u niej szanse ale warto próbować, a na imię ma ... czekaj niech no sobie przypomnę... ummm, aa! takie ładne imię Christina. - popatrzyłam się  na niego, był uśmiechnięty. - o nie czekaj, przecież to Ty, jak ja mogłem się tak pomylić... no niiie, i jeszcze się zdradziłem - powiedział sarkastycznie i zaśmiał się.
- Cieszę się, że to powiedziałeś. - w końcu doszliśmy pod mój dom, staliśmy gadając jeszcze jakieś 15 minut.
- No dobra, na mnie chyba już pora, padam, dobranoc.
- Czekaj. - zatrzymał mnie, złapał moją rękę. Byłam szczęśliwa, obróciłam się z nadzieją na pocałunek. Zamknęłam oczy, ale jedyne co usłyszałam to śmiech.
- Ojojoj, już się chcesz całować, znamy się pare godzin, no no no :P - zaśmiał się.
- Co... ja nie próbowałam... - chciałam się tłumaczyć ale nie wiedziałam co powiedzieć.
- Masz tu  mój numer - podał mi kartkę, - zobaczymy jak to będzie z tym pocałunkiem na następnej randce.

Nie wierzę.

Kiedyś przecież muszę zacząć żyć normalnie. W domu nie było nikogo, Matt jak zawsze gdzieś szaleje, a rodzice mają dzisiaj swoją rocznicę ślubu. Więc mogłam iść na imprezę i siedzieć tam ile chcę. Chciałam zrobić dobre wrażenie na ludziach, którzy tam będą więc ubrałam bardzo seksownie.
Kiedy dojechałam pod podany przez Nicole adres było tam mnóstwo ludzi.
- Christina! Dzięki, że przyszłaś! - zaczepiła mnie Nicole. - Jake tu jest!
- No i co z tego! Jakby mu zależało to by ... nie wiem napisał coś chociaż! -  próbowałam przekrzyczeć muzykę. - a nie, siedział cicho, nie mogę go przekonać, żeby mnie kochał... nie można tego zmienić.
- Chociaż z nim pogadaj. Proszę. - Nicole położyła mi ręce na ramieniu. - o ile wiem siedzi w kuchni.
- Oj, dooobra, pójdę tam.
Weszłam do domu, zaczęłam się rozglądać, było tam wiele moich znajomych, w końcu znalazłam kuchnię, było tam mniej osób, w rogu dojrzałam Jake'a. Nie był zadowolony więc miałam nadzieje, że to przeze mnie. Może on mnie kocha i chciał żebyśmy byli razem. Zaczęłam iść w jego stronę, nagle zamurowało mnie, stanęłam, zobaczyłam jak Vanessa podeszła do niego i usiadła mu na kolanach, w jednej sekundzie zaczęli się obściskiwać. To działo się tak szybko, odwróciłam się, nawet nie patrzyłam na reakcje Jake'a. Zaczęłam płakać, chciałam uciec, ale zatrzymałam się na chwilę i szybko i stanowczo poszłam w stronę Jake'a. Już nie siedzieli razem, tylko gadali, Jake był zły, a Vanessa próbowała się do niego przymilać. Przerwałam im, zapłakana stanęłam między nimi, spojrzałam na Jake'a, uderzyłam go w twarz:
- Christina... ona... - próbował się tłumaczyć
- Fajnie, już znalazłeś sobie pocieszenie, a nie czekaj przecież to była moja rola, jak widzę - popatrzyłam znacząco na Vanesse  - nie myliłam się co? - mówiłam przez łzy.
- Udanego życia. - próbowałam odejść, ale Jake złapał moją rękę. - Ona nic dla mnie nie znaczy! Christina, proszę, kocham Cię, przepraszam, nie wiem co ona sobie ubzdurała, a ten sms chciałem z nią o tym pogadać, o tym, że nie chcę z nią być, bo kocham Ciebie.
Spojrzałam na niego zapłakana, potem mój wzrok powędrował na Vanesse.
- Zawsze chciałaś tego co moje!
- Jasne, wmawiaj to sobie - powiedziała chamsko, - ja już sobie pójdę.
- Christina nie zwracaj na nią uwagi, proszę. Nie dzwoniłem bo nie wiedziałem co powiedzieć, zaskoczyłaś mnie...
- Nie wiem co ... - nie zdążyłam dokończyć bo Jake objął mnie i mocno przytulił.
- Kocham Cię, wybacz mi, proszę - szeptał mi do ucha
Po chwili zastanowienia, odwzajemniłam jego uścisk,
- Nie ważne co było, nigdy więcej tak nie rób - szepnęłam, a ona pocałował mnie. Resztę imprezy spędziliśmy razem, zrobiło się  późno i postanowiliśmy wrócić do domu.
- Gdzie zostawiłaś torbę, przyniosę Ci ją.
- W sypialni, taka brązowa, pamiętasz - mrugnęłam do niego.
- Spoko zaraz wracam, - zobaczyłam tylko jak znika w tłumie. Czekałam na niego dość długo i postanowiłam sprawdzić dlaczego go nie ma. Gdy weszłam do sypialni Vanessa całowała się z Jake'em.
Przerażony Jake oderwał się od niej i podbiegł do mnie.
- To nie tak jak myślisz!
- A jak?! - krzyczałam mu w twarz - dopiero co Ci wybaczyłam a Ty znowu! - łza spłynęła mi po policzku.
- To ona mnie pocałowała!
- To nie jest wytłumaczenie, Jake!
Wyrwałam się z jego rąk, poszłam przed siebie, próbował mnie zatrzymywać ale nie zwracałam na niego uwagi. Poszłam do domu... gdy tylko weszłam pobiegłam do swojego pokoju, po drodze spotkałam Matta, najwidoczniej już wrócił ze swojej imprezy, byłam zapłakana i nie chciało mi się nic mu tłumaczyć
- Ej, co jest?! - zatrzymał mnie. Schowałam swoją twarz w moich dłoniach a on przytulił mnie.
- Powiedz mi, chodzi o jakiegoś chłopaka?
- Nie ważne, daj mi się trochę ogarnąć a wszystko Ci opowiem.
Poszłam do pokoju. Po chwili ktoś zapukał do moich drzwi, byłam pewna, że to Matt.
- Daj mi chwilę, noo! - krzyknęłam rozbawiona.
- Christina to ja Jake. - uśmiech zszedł mi z twarzy. Zapukał.
- Christina? - żadnej odpowiedzi.
- Christina? - Zapukał mocniej. Nacisnął klamkę ale drzwi były zamknięte.
- Christina, otwórz!
- Zostaw mnie w spokoju.
- Nie, otwórz te drzwi. - Znowu nie odpowiedziałam. Przez chwilę wpatrywał się w zamknięte drzwi. Cofnął się o krok, pochylił się i uderzył w twarde drewno. Otworzyłam mu drzwi, a potem usiadłam i patrzyłam się w pustkę. Podszedł do mnie i uklęknął obok.
- Musimy porozmawiać. - podniosłam na niego wzrok.
- A więc teraz chcesz rozmawiać, ciekawe o czym skoro wszystko spieprzyłeś! - Zakryłam twarz dłońmi.
- Ja chciałem...
- Nie wiesz jak ja się teraz czuję, najpierw Ci wybaczam a potem zastaje was całujących się w pokoju! Ośmieszyłam się wierząc Tobie, ośmieszyłam się wybaczając, wyszłam na głupią!
- Co mogę zrobić żebyś mi wybaczyła!
- Zrobiłeś już wystarczająco dużo!
Jake usiadł obok mnie na łóżku i próbował mnie objąć. Wstałam oburzona.
- Nie waż się mnie dotykać, wynoś się stad! - wypchnęłam go z pokoju. - Wyjdź z mojego domu!
Krzyczałam dalej, zamknęłam drzwi i zsunęłam się powoli na podłogę. Skuliłam się i zaczęłam płakać. Nagle ktoś zapukał.
- Wynoś się! Czego nie rozumiesz! Zdradziłeś mnie!
- To ja Matt. - powiedział zaniepokojony.
Podniosłam się szybko i w histerii otworzyłam drzwi, wpadłam w ramiona Matta. Zaczęłam płakać,
- Już dobrze, wszystko słyszałem, co za palant.
Nie byłam w stanie odpowiedzieć ale po pewnym czasie wydusiłam.
- Zdradził mnie. Z Vanessa! Rozumiesz?!
Matta zatkało, nie wiedział co robić, w jego oczach zobaczyłam złość, powstrzymywał się, jeszcze nie wiedziałam od czego.
- Chodź, na jakiś film, spędzimy dzisiejszy wieczór razem. - Wtuliłam się w niego jeszcze bardziej, poszliśmy do gościnnego pokoju, Matt włączył jakiś film, potem siedzieliśmy wtuleni pod kocem nic nie mówiąc, Matt doskonale wiedział czego mi trzeba.
Obudziłam się na kanapie, przykryta kocem.
- Jak się spało? Już lepiej, hmm? - mój brat usiadł obok rzucając we mnie poduszką.Zaśmiałam się i odrzuciłam w niego.
- Nooo wiedziałem, że mój urok wszystko zmieni. - popatrzył się łobuzersko. A ja znowu się zaśmiałam,
- Nie ma nic na śniadanie, trzeba iść do sklepu, dobrze Ci to zrobi.
Szybko wyszliśmy, po drodze spotkaliśmy kogoś kogo na prawdę nie chciałam wtedy widzieć.
Jake'a. Matt miał złość w oczach, złapał mnie i próbowaliśmy przejść obok niego obojętnie, jednak gdy tylko trochę sie zbliżyliśmy Jake od razu przyśpieszył krok i zaczął coś gadać
- Christina, proszę Cię... to byłoo... - nie zdążył dokończyć bo Matt rzucił się na niego i z całej siły walnął go w twarz. Przerażona widokiem leżącego Jake'a i łapiącego się za dłoń mojego brata.
- Mojej rodziny się nie krzywdzi, rozumiesz! Nigdy więcej, frajerze! - Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby Matt tak bardzo się za mną wstawił, jeszcze nigdy nie miałam takiego problemu z chłopakiem, to było dla mnie coś nowego, przestraszyła mnie ta sytuacja, łzy spływały mi z oczu, Matt złapał moją rękę i pociągnął za sobą, spojrzałam do tyłu, Jake leżał trzymając się za twarz. Ale w końcu ledwo ale podniósł się, jego twarz była zakrwawiona, a ja nawet nie przejmowałam się tym, że jemu się coś stało ale tym, żeby Matt nie został oskarżony...

sobota, 3 grudnia 2011

Czas wracać do rzeczywistości.

Czas zleciał bardzo szybko, i zanim się obejrzeliśmy musieliśmy już wracać. Byłam bardzo szczęśliwa, jadąc obok mojego wspaniałego, przystojnego chłopaka. Gdy dojechaliśmy było dobrze po północy. Byłam zmęczona więc od razu postanowiłam udać się do domu. doszłam tak w pięć minut. Wszyscy spali, w końcu nie mówiłam dokładnie kiedy wrócę, a teraz była noc. Rzuciłam się na łóżko. Chciałam wyjąc szczotkę z mojej podręcznej torby, ale szukając znalazłam coś zupełnie innego - telefon Jake'a. Jak każda ciekawska i zazdrosna, szanująca się dziewczyna zajrzałam w wiadomości, i to był chyba największy błąd tego dnia. Przeraziłam się gdy otworzyłam jedną wiadomość: 'Nie mogę się doczekać kiedy wrócisz! Chcę znowu spędzić z Tobą całą noc. Między nami coś jest i Ty o tym wiesz, no nic, czekam na odpowiedź. Wracaj szybko. :**' zestresowana sprawdziłam kiedy została przysłana ta wiadomość, bo jeśli było to dawno to nie mogę obwiniać Jake'a za jego poprzednie dziewczyny. Sprawdziłam, została przysłana wczoraj. Numer miał zapisany jako "ona", więc nie miałam pomysłu kto to jest. Postanowiłam poszukać numeru w moim telefonie, może to jakaś laska, którą znam. Numer wpisałam ostrożnie i powoli. Przysłała to Vanessa. Nie mógł to być kto inny niż mój najgorszy wróg!? Czemu?
Usiadłam załamana, niepostrzeżenie poczułam łzę spływającą po moim policzku. Musiałam do końca ustalić czy to jakby nie żart od strony Vanessy. Weszłam w wysłane wiadomości.
'Ja też nie mogę się doczekać kocie, po powrocie musimy się jakoś spotkać :**'
Moje wnioski były jednoznaczne, Jake lubi Vanesse. Nie rozumiałam jak on mógł pisać z jakąś inną dziewczyną obściskując się ze mną! Miałam ochotę rozwalić wszystko co się dało, a jednocześnie usiąść i płakać. Jeszcze na nikim nigdy mi tak nie zależało. A on potraktował mnie w ten sposób, byłam tylko pewnym etapem pocieszenia. Chciał sobie poszaleć tak żeby nikt nie widział, a ja się dałam.
Całą noc płakałam ale w końcu zasnęłam. Obudził mnie Matt.
- Joł, mała. Jak było, spałaś z kimś? - Znacząco uniósł brwi.
Podniosłam głowę i spojrzałam na niego zaspana. Normalnie wzięłabym jakąś poduszkę i rzuciła w niego z całej siły za takie odzywki. Ale nie dzisiaj, dzisiaj zamierzałam nie reagować. Matt od razu zauważył, że coś nie tak.
- Umm, przepraszam, co jest? - zapytał siadając obok mnie.
- Nic. - powiedziałam w poduszkę.
- Widzę przecież, choć tu. - pociągnął moją rękę a ja wpiłam się w niego.
- Uuuu twoje oczy... płakałaś? - zaniepokoił się.
-Co nie. Muszę się ubrać, wyjdź stąd nic mi nie jest. - powiedziałam, i po chwili gdy przypomniałam sobie całą sytuację poczułam jak kolejna łza spływa mi po policzku, szybko odwróciłam głowę i podniosłam swoje spodnie by nie wywołać podejrzeń.
- Było fajnie, a teraz wypad. - powtórzyłam
- Okej ale pamiętaj masz starszego brata, jak coś to mam kolegów którzy chętnie się za tobą wstawią.
- No doooobrze, dziękuję, i chcę się w końcu ubrać! - powiedziałam wypychając go za drzwi.
Zamknęłam drzwi, rozejrzałam się po pokoju, mój wzrok zatrzymał się na komórce Jake'a. Postanowiłam sobie, że muszę przecież mu go oddać. Szybko się zebrałam i zadzwoniłam do domu Jake'a. Umówiłam się z nim za 10 min w parku. Szybkim krokiem poszłam na miejsce spotkania. Usiadłam na ławce trzymając iphon'a Jake'a. W końcu na końcu ścieżki zobaczyłam znajomą postać.
- Cześć skarbie. - powiedział Jake nadstawiając się z nadzieją na buziaka. Odsunęłam się i popatrzyłam w inną stronę.
- Aha, nie w humorze, co? heh, zaraz Ci przejdzie. Nie martw się.
- To nie jest śmieszne, Jake. - powiedziałam wracając na niego wzrokiem. Wyciągnęłam rękę i podałam mu jego telefon.
- To chyba twoje, nie prawda?
- Oo, właśnie, naszukałem się tego nawet nie wiesz jak długo.
- No to widzisz, proszę ja go miałam, wsadziłeś mi go do torebki bo nie chciało Ci się już go trzymać w samochodzie.
- Okej, mam już telefon, to teraz inna sprawa, czemu jesteś zła? - spojrzał patrząc mi w oczy. - bo w tym momencie nie rozumiem twojego focha.
- Raczej nie będziesz długo ubolewał co nie, z nami koniec.
- ale Christina...
- daj mi dokończyć - przerwałam mu - wiesz, podejrzewam, że Vanessa ma wystarczająco dużo miejsca w łóżku. Znaczy ja tego nie wiem, ale Ty... - spojrzałam się na niego - wiesz to na pewno.
- Christina skąd... Ty...
- Nie ważne, z nami koniec. Pozdrowienia dla Vanessy, przekażesz jej prawda? - zapytałam sarkastycznie.
Obróciłam się na pięcie i poszłam przed siebie. Starałam się nie odwracać, ale w końcu nie wytrzymałam.
Kiedy spojrzałam do tyłu już go tam nie było. Teraz wychodziło na to, że ja go wgl nie obchodziłam. Po prostu zniknął. Kolejne łzy spłynęły po moich policzkach. Wróciłam do domu. Przez następny tydzień nie dał znaku życia, za każdym razem gdy mój telefon dzwonił miałam nadzieję że to będzie on, że wszystko mi wytłumaczy i, że to będzie jakieś wielkie nieporozumienie. Nigdy nie miałam racji. Pewnego razu zadzwoniła do mnie Nicole, ona znała sytuację wszystko jej opowiedziałam.
- I co odezwał się?
- Nie, nadal nic, w sumie powiedziałam, że z nami koniec. Może on mnie już nie chciał i tylko zrobiłam mu tym przysługę.
- Ale Christina nikt nie wie co się z nim dzieje, przyznaję, że ja zaczynam sie trochę o niego martwić, może zależy mu na Tobie bardziej niż myślisz.
- Nie wiem co myśleć, ale tak wgl to po co dzwonisz?
- A no bo jest impreza dzisiaj. idziesz ze mną i z Mike'm? Chodź, poznasz kogoś nowego!
- Umm, nie mam ochoty, ale dla Ciebie pójdę.
- Wyśle Ci sms'em adres i widzimy się na miejscu.
- Dobra. Pa.
Zaczęłam się szykować.