niedziela, 10 czerwca 2012

za dużo...

Leżałam bezczynnie na łóżku gapiąc się w sufit i myśląc o tym co powiedział Jake. Moje myśli przerwał dźwięk sms'a. "Spotkamy się, chciałbym pogadać o wczoraj?" Od razu odpisałam, że okej. Zbiegłam na dół. Złapałam torbę i chciałam już wychodzić ale mama mnie zauważyła.
- Znów gdzieś wychodzisz...? - mama zapytała i pytająco uniosła brwi. - Gdzie tym razem? - zrobiła zabawną minę dezaprobaty.
- Idę na spacer, mamo. - wykręciłam się, a ona westchnęła.
- W takim razie powiedz temu spacerowi, żeby Cię odprowadził do domu za godzinę. - uśmiechnęłam się uroczo, a na moich policzkach pojawiły się rumieńce. Wyszłam.
Zaczęłam iść w stronę parku gdzie mieliśmy się spotkać. Usiadłam na 'umówionej' ławce. Byłam trochę przed czasem więc postanowiłam zagrać w najżałośniejszą grę na moim telefonie. Była okropna ale bardzo wciągająca.
- Hey. - Jake usiadł obok mnie, a ja podskoczyłam z przerażenia i szybko schowałam telefon do kieszeni. Zaśmiał się. - Chyba nie jestem aż taki straszny, co? - uśmiechnęłam się. - A co tam chowasz? - zapytał, a ja wywróciłam oczami. Jedyna rzecz której lepiej żeby nie widział. - Nic, po prostu trochę mnie przestraszyłeś, a bawiłam się telefonem. - w sumie nie skłamałam.
- No dobra, dobra. - uśmiechnął się słabo.
- No tak... - błądziłam wzrokiem po parku. - ale chciałeś o czymś pogadać... - spojrzałam na niego.
- No tak, o wczoraj... - westchnął. - Może się przejdziemy - powiedział wstając i podając mi dłoń. Wstałam cały czas patrząc się mu w oczy.
- No to... wiesz, to coś o pocałunku... to... nie było potrzebne. - zakłopotany założył rękę na szyję.
- "Potrzebne... Teraz wiem jak bardzo Ci na mnie zależy." - zaśmiałam się.
- Ej! Wykorzystujesz moje teksty! - uśmiechnęłam się uroczo.
- Bywa - wzruszyłam ramionami. Gadaliśmy, śmieliśmy się... i w końcu minęła godzina, więc Jake odprowadził mnie do domu.
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę przed moim domem i nagle Jake wybuchnął śmiechem.
- Co? - zapytałam zaciekawiona ale z uśmiechem na twarzy. Wskazał na okno od kuchni. Odwróciłam się i zobaczyłam moją mamę przyglądającą nam się. Uśmiechnęłam się do niej słodko i pomachałam. Mama spłoszyła się, zmarnowana odmachała i odeszła od okna. Popatrzyłam poirytowana na Jake'a, a jemu zadowolenie z twarzy nie schodziło.
- Twoja mama jest świetna.
- Wiem... - potwierdziłam z słabym uśmiechem. - Dobra, lecę, bo ona nie da mi spokoju. - Jake skinął głową i musnął mój policzek na pożegnanie. Nieznacznie dotknął opuszkami palców mojej dłoni, a mnie przeszły ciarki. Uśmiechnęłam się słabo. Nie powinno tak być! Zaczynałam się w nim na nowo zakochiwać, wkurzało mnie to! Tyle razy mnie skrzywdził, a ja nadal nie miałam mu nic za złe. Wróciłam zmarnowana do domu, gdy tylko weszłam mama przyglądała mi się zdziwiona. Mój grymas na twarzy nie schodził. Pobiegłam do pokoju i wykręciłam numer Nicole.
- Halo? - usłyszałam je głos.
- No hey, mogłabyś do mnie wpaść, tak mniej więcej za ... kilka sekund? - zaśmiała się.
- Pewnie, zaraz będę. - rozłączyłam się. Kilka chwil później, przyszła.
- No to słucham... co to za sprawa... - mówiła, rzuciła się na mój fotel i zaczęła jeść winogrona.
- A więc... Jake... Ja chyba nadal coś do niego czuję. -  westchnęłam, a ona wytrzeszczyła oczy ze zdziwienia i uśmiechnęła się cwaniacko. Wrzuciła ostatnie winogrono do ust i wyskoczyła z fotela.
- Łiiiiiiiiiiiiii!!! - krzyknęła i złapała mnie za ręce.
- Nicole! - uciszyłam ją. - Nie jestem pewna czy to dobrze... - skrzywiłam się.
- No jak to? - zapytała z zawiedzioną miną.
- No bo... próbowaliśmy tyle razy i nam nie wyszło... cały czas mnie ranił... No a po za tym! Nie wykazuje jakiegoś szczególnego zainteresowania... - skłamałam.
- Nie? - mówiła patrząc mi w oczy. - NA PEWNO? - zbliżyła się do mnie.
- Oh, Jak to możliwe, że Ty wszystko wiesz?! Mh... - mówiłam bezsilnie.
- Bo ja jestem twoją najlepszą przyjaciółką, - uśmiechnęła się słodko. - Ja wiem wszystko! - mówiła dumnie mrużąc oczy. Zaśmiałam się. Opowiedziałam jej dokładnie co powiedział Jake, i ogólnie jakie są nasze relacje. Nicole siedziała skupiona jak nigdy i po prost słuchała co mnie bardzo zaskoczyło.
- Ej! Zapomniałam. - otrząsnęła się. - Dzisiaj jest impreza u Mike'a. Oczywiście idziesz?
- nie.
- CO JAK TO? No... dlaczego? - patrzyła na mnie błagalnie.
- Bo on tam będzie.
- Kto?
- Jake!
- I co?
- I nie chcę go widzieć. Musze od niego odpocząć, jeszcze się w nim zakocham. A tak nie może być... tyle razy mnie zranił. - patrzyłam na nią smutno.
- To pokaż mu, że popełnij największy błąd swojego życia, rozstając się z tobą, że potrafisz nadal cieszyć się z życia. - mówiła bardzo poważnie. - więc jeszcze raz: idziesz?
- Yhh - westchnęłam oburzona. - ... poczekaj, wezmę torbę. - Nicole pisnęła z radości. Wywróciłam oczami.
- A nie... zaraz... Muszę zapytać się mamy... - skrzywiłam się.
- Na pewno się zgodzi... - zapewniła mnie i machnęła ręką.
Zeszłyśmy na dół, Nicole stała za mną i patrzyła się błagalnie na moją mamę.
- No dobra... czego chcecie? - mama mówiła bezsilnie. Zaśmiałam się słodko.
- ... mogę iść na imprezę..? - zapytałam niepewnie.
- Nie ma mowy! - popatrzyłam na Nicole wzrokiem "ta... 'Na pewno się zgodzi' ?!?!!?"
- A czy wiesz, że z psychologicznego punktu widzenia to dzieci powinny... - zaczęłam.
- No dobrze... - przerwała mi - Możesz iść! Tylko nie filozofuj mi już tak. - Podskoczyłam ze szczęścia i przytuliłam się do niej. Potem podbiegłam do Nicole, złapałam ją za rękę i pociągnęłam po schodach.
Szybko się zebrałyśmy i wyszłyśmy z domu. Do domu Mika przybyłyśmy bardzo szybko.
- No to zaczynamy - powiedziała Nicole, a ja głęboko westchnęłam. Rozdzieliłyśmy się. Impreza była już nieźle rozkręcona. Prawie wszyscy byli już wstawieni. Nie inaczej było z Jake'iem. Od razu odechciało mi się z nim rozmawiać, wywróciłam oczami i odeszłam od niego. Niestety mnie zauważył.
Złapał mnie za nadgarstek. - Co się stało? - próbował przekrzyczeć muzykę. Obojętnie wzruszyłam ramionami, wyjęłam swoją dłoń z jego uścisku i przebiłam się przez tłum. Patrzył na mnie jeszcze chwilę ale potem machnął ręka i powrócił do bajerowania innych lasek.
Chwilę siedziałam na kanapie, ale jakiś dwóch kolesi się do mnie przyczepiło wiec uznałam, że najlepiej będzie się ulotnić.
- Idę po drinka - wycwaniłam się i szybko uciekłam. Szukałam Nicole żeby powiedzieć jej, że to był raczej kiepski pomysł i, że wracam do domu. Ktoś złapał mnie za rękę. Obróciłam się i serce mi stanęło.
- Josh?! - łzy napłynęły mi do oczu.
- No siema, dawno się nie widzieliśmy... - szeptał mi do ucha, a ja próbowałam się wyrwać.
Zaczęłam się trząść ze strachu. Udało mi się jakoś od niego uwolnić. Szybko przechodziłam między ludźmi,aż w końcu wpadłam na Nicole.
- No hejka, i jak z Jake'iem. - zapytała po czym zobaczyła łzy spływające po moim policzku.
- Co się stało?! - mówiła przestraszona. Nic nie odpowiedziałam tylko przytuliłam się do niej.
- Josh tu jest... - wydusiłam w końcu.
- Co? Gdzie?! Zrobił Ci coś?! Niech tylko ja go zobaczę!!! - wyrywała się, a ja słabo się zaśmiałam. Poszłyśmy do pokoju Nicole.
- Nic mi nie zrobił...
- No to ma szczęście! - uśmiechnęła się.
- A kto go zaprosił?
- Nie mam pojęcia... - wzruszyła przejęta ramionami. Razem uznałyśmy, że najlepiej jest wrócić do domu, przynajmniej ja. Wyszłam z domu.
- Emily?! - zapytałam zdziwiona. - Co Ty tutaj robisz? Z kim tu przyszłaś?
- Ze mną... - usłyszałam głos z tyłu.
- Czy wiesz ile on ma lat? - obróciłam się na pięcie. Josh? Znowu...
- Przyszłaś z nim?! - powiedziałam z wyrzutem. Emily wydawała się być zadowolona. Suka. Kal ona mogła!
- Może i Cię nie lubię ale nie pozwolę żebyś z nim poszła! - złapałam ją za rękę, ale wyrwała mi się.
- Nie jesteś moją matką, nie możesz mi rozkazywać! - Josh podszedł do nas i szepnął mi na ucho.
- Nie martw się... nie zrobię jej tego co Tobie... - łza spłynęła mi po policzku.
Emily i Josh wrócili do środka. Zapłakana szybko wyjęłam telefon, SMS do Nicole. "Proszę Cie uważaj na Emily, to ona przyprowadziła Josha. To był cios poniżej pasa ale nie pozwolę, żeby coś jej się stało"
Jake zauważył jak Emily z Josh'em wchodzili razem. Patrzył na mnie. Stałam bezczynnie, a kolejne łzy spływały mi po policzkach.
- Ah... - jęknął. Popatrzyłam na niego smutno aż w końcu nie wytrzymałam i wybuchnęłam płaczem. Złapał się za głowę. Objął mnie czule. Wtuliłam się w niego mocno, i jeszcze bardziej zaczęłam płakać.
- Ej... mała. Nie płacz... Proszę... - szeptał mi do ucha. Podniósł mój podbródek i chciał mnie pocałować. Odwróciłam głowę i odsunęłam się od niego. Westchnął zły.
- Czemu taka jesteś? - zapytał z wyrzutem.
-Jaka? - uniosłam brwi.
- Raz albo taka cholernie wrażliwa albo cholernie obojętna?
-Bo jestem cholernie inna niż te dziewczyny które znasz! - w moich oczach na nowo pojawiły się łzy.
- To może chociaż się zdecyduj! - krzyknął, a ja zlękłam się bo pierwszy raz od dłuższego czasu podniósł na mnie głos. Schował twarz w dłoniach po czym znowu się odezwał.
- Eh... Przepraszam Cie... nie chciałem... Pogadajmy
- Nie mamy o czym rozmawiać! - odwróciłam się i poszłam przed siebie. Nie myślałam, że tak potoczy się moje życie... za dużo problemów... za dużo wszystkiego...

===============================================
nikt tego nie czyta, ale skoro mam wolne to dodałam na zapas :)

Stworzyłam nowego bloga ---> http://kiciasta.blogspot.com/ SERDECZNIE ZAPRASZAM <3

sobota, 9 czerwca 2012

Pokomplikowane.

Siedziałam znudzona w pokoju, przeglądałam strony internetowe.
- Hey - odebrałam uradowana telefon.
- Siemka, masz co robić w domu czy możesz do mnie wpaść, mam wolny dom, pooglądalibyśmy filmy, pogadali czy coś w tym stylu. Jak chcesz możesz zostać nawet na noc. - uśmiechnęłam się mimowolnie. Nie widziałam go ale byłam pewna, że zrobił to samo.
- Nie no spoko, w sumie nie mam nic do roboty. -  wzruszyłam ramionami udając niezależną. - Będę za ... hm, 10 min? Pa. - rozłączyłam się i zaczęłam zbierać 'najpotrzebniejsze' rzeczy. Wysłałam szybkiego sms'a do Nicole o moich planach na dzisiejszą noc i z zapytaniem o jakieś wspólne spotkanie.
Zbiegłam po schodach na dół, mama jak zawsze krzątała się po kuchni.
- Mamo, mamo! Pytanie mam - spojrzała na mnie trochę zażenowana ale z uśmiechem na twarzy.
- Bo... Jake dzwonił... mogę iść do niego na noc? - mama podejrzliwie spojrzała na moją torbę, w sumie potrzebowałam już tylko zgody żeby móc wyjść.
- Hm... widzę, że sama już sobie odpowiedziałaś...
- Czyli mogę? - zapytała zadowolona.
- Nie, - zgasłam. - musisz zaopiekować się kuzynką...
- Mamo ona nie ma już 3 lat... Chyba nie potrzebuje pomocy żeby się wysikać! - powiedziałam oburzona, a mama wybuchnęła śmiechem.
- No to mamooo, proooooooooszę... ? - popatrzyłam na nią błagalnie i prawię leżałam na blacie.
- No dobra. - uległa.
- Jest! Dzięki mamuś! - mówiłam i szybko dałam jej buziaka w policzek. Szybkim krokiem zmierzałam do drzwi.
- Nie tak szybko. - powiedziała, a ja zagryzłam nerwowo wargę...
- weźmiesz ze sobą kuzynkę. - oznajmiła. Odwróciłam się na pięcie i wytrzeszczyłam oczy.
- Że co?! Mamo no... Nie mogłabym posprzątać całego domu, albo zrobić zakupy?
- Kusząca propozycja ale ... nie. Emily idzie z Tobą.
- E, no dobra.
- Po 1. ona nie będzie się nudzić, a po 2. ktoś musi mi Cie tam pilnować - mrugnęła do mnie, a ja podniosłam znacząco brwi.
- Mamooo. Jak możesz! - zaśmiałam się.
Poszłam do salonu, Emily leżała na kanapie z rozłożonymi nogami.
- Gówniaro, zbieraj się, idziesz ze mną do Jake'a.
- Y, aha. - mówiła patrząc na mnie ale nadal siedziała na kanapie, pośpieszyłam ją wzrokiem.
W miarę szybko się zebrała, jednak czekałam na nią chwile w przedpokoju.
Doszłyśmy do domu Jake'a. Zadzwoniłam dzwonkiem.
- Hey. - Jake otworzył drzwi. Zgasił się gdy zobaczył Emily.
- Wybacz, mama kazała mi ją zabrać. - mówiłam poirytowana.
Weszliśmy do środka. Usiadłam na kanapie, było już dosyć późno więc od razu włączyliśmy film.
- Muszę do łazienki. - oznajmiła Emily.
- Drugie drzwi na lewo - wyjaśnił Jake. Emily wyszła, a ja wywróciłam oczami.
- Może nie jest taka zła. - powiedział. Uniosłam znacząco brwi.
- No dobra, jest okropna. - stwierdziła, a ja zaśmiałam się. Za oknem zaczęło padać. Po pewnym czasie zorientowaliśmy się, że nadal nie wróciła.
- Ej... Jakoś długo jej nie ma. - stwierdziłam. Jake popatrzył na mnie i wzruszył ramionami.
- Nie, serio. Lepiej sprawdzić co ona robić. - wstałam i poszłam do holu.
Zapukałam do drzwi od łazienki, żadnej odpowiedzi. Nacisnęłam na klamkę, nie były zamknięte. Lekko uchyliłam drzwi i zajrzałam do pokoju. Nie było nikogo. W pokoju Jake'a świeciło się światło. Gdy weszłam zobaczyłam Emily oglądającą jakieś stare zdjęcia.
- Emily! Co ty sobie wyobrażasz? - powiedziałam oburzona.
- No co? Stały na biurku w tym pudle... - kuzynka wskazała na małe drewniane pudełko.
- Co nie zmienia faktu, że to nie twoje, i nie powinnaś tego wgl ruszać. - patrzyłam na nią zła i wyrwałam jej zdjęcia.
- No to je obejrzyj... - uniosła brwi. Spojrzałam na zdjęcia. Jake z jakimiś laskami.
- Widzisz twój chłopak nie jest taki grzeczny jak Ci się wydawało.
- Po 1. Jake i ja nie jesteśmy razem, po 2. to było jakieś dwa lata temu, i o wszystkim wiedziałam., Jake mi powiedział... - Jasne, czułam się zazdrosna, ale nawet nie byliśmy parą po za tym nie mogłabym winić go o coś co robił kilka lat temu.
- Jakoś nie zrobiło to na mnie wrażenia. - odłożyłam fotografie na miejsce.
- Ale o tym już raczej nie wiedziałaś... - Emily podała mi dwa bilety. Wylot jutro... Chorwacja... W moich oczach pojawiły się łzy. Wyszłam szybkim krokiem z pokoju nadal trzymając w dłoni bilety. Pierwsza łza spłynęła mi po policzku. Stanęłam w drzwiach od salonu.

Jake

- Ej, co jest? - zapytałem zaniepokojony. Szybkim ruchem zabrała torbę z podłogi. Potem rzuciła coś w moją stronę, zauważyłem, że to te bilety. Zmarnowany podniosłem się.
- Christina... - pobiegłem za nią. Zdążyła już wyjść na zewnątrz, pogoda nie była za dobra, mocno padało. Złapałem ją za nadgarstek.
- Poczekaj.
- Zostaw mnie! - wyrwała mi się.
- Christina... Proszę Cie...
- Kiedy zamierzałeś mi o tym powiedzieć?! - powiedziała z wyrzutem. Zawahałem się.
- W sumie to... nigdy?  - zrobiła wielkie oczy.
- .. no to miło wiedzieć. - powiedziała z sarkazmem. Spojrzała na mnie z wyrzutem, ale wydawało mi się, że trochę zalotnie.
- Ale nie... serio, te dwa bilety...
- Teraz nie musisz mi się tłumaczyć! - zaśmiałem się.
- To nie jest śmieszne. - powiedziała i obróciła się na pięcie. 
Złapałem ją za nadgarstek.
- Poczekaj, no! - Deszcz mieszał się z jej łzami, zauważyłem to i mimowolnie się uśmiechnąłem.
- Nie płacz... - przytuliłem ją, chwilę próbowała się wyrwać ale potem odpuściła i wtuliła się we mnie jeszcze mocniej niż ja w nią.
- Bilety są mojej mamy... dostała na urodziny. Więc nie denerwuj się już tak... - uśmiechnąłem się.

Christina

Zrobiło mi się bardzo głupio.
- Ale jestem głupia... - szepnęłam chowając głowę w ręce.
- Nie jesteś. - zapewnił mnie odkrywając mi twarz. Lekko się uśmiechnął.
- Zdążyłaś zauważyć, że pada, co nie? - zaśmiałam się, w końcu staliśmy cali mokrzy.
- Serio? - zażartowałam. Złapał mnie za rękę i pobiegliśmy z powrotem do domu.
- Widzisz, nie udało Ci się nas skłócić. - powiedziałam do przyglądającej nam się Emily. Wzruszyła ramionami i wyszła z pokoju, a ja popatrzyłam zadowolona na Jake'a.
- Przepraszam Cie, to było nie potrzebne... - mówiłam gdy już zostaliśmy sami.
- Potrzebne, teraz wiem jak bardzo Ci na mnie zależy. - uśmiechnął się cwaniacko i poszedł do swojego pokoju. Stałam chwilę uśmiechnięta sama do siebie, a potem ruszyłam za nim.
- Trzeba się przebrać w jakieś suche ciuchy, nie? - zaproponował,a ja pokręciłam głową na "tak". Rzucił w moją stronę kilka bluzek. Zaczęłam zdejmować mokre ubrania ale czułam jego wzrok na sobie. Nie przeszkadzało mi to zbytnio.
- No i jak? - zapytałam zadowolona kiedy już się przebrałam.
- Ślicznie... - powiedział bardzo poważnie, a ja wybuchnęłam śmiechem. Podszedł do mnie bardzo blisko.
- Wyglądam jak paker...
- Bardzo ładny paker. - uniosłam znacząco brwi, a on uśmiechnął się łobuzersko.
-Co powiesz na to abym cie teraz pocałował..?
-Nic nie powiem tylko się odwrócę... - wzruszyłam ramionami.
-Dlaczego? - zrobił poważną i zawiedzioną minę.
-Bo znowu się w Tobie zakocham...


piątek, 8 czerwca 2012

^^

Otworzyłam oczy, popatrzyłam na Jake'a, spał. Nadal byliśmy w siebie wtuleni.
- Ekhem!!! - zarwałam się i zobaczyłam Emily siedzącą na krześle, przyglądała nam się...
- Jesteś psychiczna! - mówiłam przerażona,
- Dzięki... - powiedziała z uśmiechem. Poczułam jak Jake się rozbudza, nadal z zamkniętymi oczami zaczął głaskać moje plecy.
- Jake... - przysunęłam się i szepnęłam, - radzę Ci się obudzić... Emily się na nas gapi. - otworzył oczy i odskoczył ode mnie. Zaśmiałam się.
- Po co przyszłaś? - zapytałam zażenowana,
- Pomyślałam... - zaczęła.
- Nie spodziewałam się, że potrafisz myśleć... Mamy dzisiaj jakieś święto?  - powiedziałam poważnie.
- Nie, a czemu? - zapytała się.
- No skoro zaczęłaś myśleć to coś musiało się wydarzyć. - spojrzała na mnie morderczo, a ja dumnie się zaśmiałam.
- No, a wy jesteście razem? - uniosła pytająco brwi.
- Y... - zaczęłam i spojrzałam się na Jake'a.
- Sądząc po twoich notatkach w pamiętniku to... nie. - przerwała mi, a ja zrobiłam wielkie oczy.
- Ile z tego przeczytałaś?! - wydarłam się.
- Hmm, pomyślmy... wszystko? - powiedziała zadowolona.

- Zabije Cie... - wysyczałam. - Skąd wgl wiedziałaś gdzie go trzymam?!
- To już moja sprawa... Musze Ci powiedzieć, że miałaś ciekawe życie. A ten ... Josh? - serce mi stanęło, a łzy napłynęły do oczu. - Dobrze pamiętam? - Jake złapał mnie za rękę, gdy tylko zobaczył w jakim jestem stanie. Ścisnęłam jego dłoń. Pierwsza łza spłynęła mi po policzku.
- Mogłabyś wyjść... - Jake w końcu się odezwał. - Serio. Wynocha. - powiedział stanowczo.
Emily wstała i zaczęła iść w stronę drzwi.
- Ej! Nie zapomniałaś o czymś. - popatrzył na nią zły, spojrzała na niego pytająco.
- Pamiętnik... - wyciągnął rękę - oddaj go. - poirytowana rzuciła zeszytem, upadł na podłogę.
- Nie zapomnij zamknąć drzwi jak będziesz wychodzić. - dodał po chwili. W końcu zostaliśmy sami. Na wspomnienie o tamtych chwilach zaczęłam płakać. Schowałam twarz w dłoniach. Jake nie wiedział co robić. Oboje siedzieliśmy na łóżku na przeciwko siebie. W pewnym momencie przysunął mnie do siebie siłą.
- Hey... - szepnął ocierając moje łzy. Miałam zamknięte oczy. Delikatnie podniósł moją głowę za podbródek. - Popatrz na mnie... - mówił dalej. Otworzyłam zapłakane, czerwone oczy i spojrzałam na niego. Uśmiechnął się lekko. - Nie płacz... - powiedział, a mi jeszcze bardziej zrobiło się smutno. - ... bo ja zacznę... - zagroził zadowolony, zaśmiałam się słabo. Westchnęłam głęboko. Jake zbliżył się jeszcze bardziej aż w końcu mocno mnie przytulił. Otarłam oczy i wtuliłam się w niego.
- a było tak fajnie... - szepnęłam.
- ... a teraz nie jest? - powiedział zadowolony... - siedzimy razem. Fajnie jest.
Chwilę nic nie mówiliśmy, tylko leżeliśmy przytuleni...
- no.. może to nie odpowiedni moment... ale, co tam o mnie pisałaś w pamiętniku? - zaśmiałam się.
- same okropne rzeczy, na prawdę! - zażartowałam.
- Osz Ty! - powiedział udając oburzenie i zaczął mnie łaskotać.
- Nie.. nieee... proszę! Aaaa... ahhahahah. Przestań - mówiłam błagalnie. W końcu złapałam jego obie ręce, ale on przyciskał mnie do łóżka. Nie wiem jak dziwnie to zabrzmi ale ja byłam na dole, a on na górze. W końcu nie miałam aż tyle siły, i tym razem Jake trzymał moje ręce.
W końcu dał sobie spokój i usiadł na mnie.
- O nie... umieram. Ten ciężar... - mówiłam rozbawiona.
- No bez przesady! - powiedział oburzony, wyglądał bardzo poważnie więc wybuchnęłam śmiechem, a on co chwila spoglądał na swój brzuch.
- NO ej! Na serio nie jest źle!
- No wiem... przecież się z Tobą tylko droczę... a w sumie to nie miałeś uważać na swoją rękę?
Oboje wstaliśmy, ja usiadłam na fotelu i zaczęłam się kręcić, a Jake przyglądał mi się.
- Cieszę się, że już Ci lepiej. - powiedział, a ja uśmiechnęłam się tylko, bo zaraz przypomniałam sobie o tym co wydarzyło się z Josh'em. Łza spłynęła mi po policzku.
Jake od razu to zauważył.
- Ależ ja jestem głupi - jęknął. - Ej... - przeciągnął. Podszedł do mnie, klęknął obok krzesła i położył ręce na moich kolanach.
- Cicho, nie płacz, słyszysz... nie warto. - Nagle do mojego pokoju wparowała mama, szybko odwróciłam głowę by nie zobaczyła, że płaczę.
- Czy ktoś może mi powiedzieć, dlaczego Emily... - przerwała gdy zobaczyła mnie ocierającą łzy.
- Co się .. - zaczęła ale Jake machnął ręką żeby wyszła. Chwilę przyglądała nam się, ale potem zrozumiała, że najlepiej będzie zrobić to c co poprosił ją Jake.
- Dzięki... - szepnęłam.
- Nie dziękuj ... - uśmiechnął się. Gdy się ogarnęłam postanowiliśmy w końcu wyjść z pokoju, za wszelką cenę starałam się omijać mamę. Weszliśmy do kuchni, siedziała tam razem z Emily...
- A więc... powiedzcie mi co się wydarzyło... - zaczęła moja rodzicielka.
- Ta mała jędza przeczytała mój pamiętnik. - powiedziałam na luzie otwierając karton soku.
- Sama jesteś jędzą. - burknęła do mnie Emily, a ja pokazałam jej język.
- Dziewczyny... Ja rozumiem, że wy się nie lubicie ale zachowajcie chociaż trochę kultury!
- Wow... - powiedziałam z ironicznym uśmiechem.
- Christina i Jake są znowu razem. - wyrwała Emily.
- Na prawdę?! - powiedziała uradowana mama.
- Emily! - wydarłam się. - Nie mamo, NIE prawda! - mówiłam cały czas patrząc się morderczo na kuzynkę.
- Ja muszę już iść, dziękuje za obiad. - Jake zwrócił się do mojej mamy.
- nie zostaniesz na deser? - zapytała błagalnie.
- nie niestety nie mogę... 
- odprowadzę Cie... - powiedziałam sucho. Otworzyłam drzwi i oparłam się o nie.
- Czuje się obserwowany... - odwróciłam się i zobaczyłam moją mamę gapiącą się na nas, gdy tylko mnie ujrzała od razu powróciła do zmywania. Zaśmiałam się. Wywróciłam teatralnie oczami, wyszłam na dwór i zamknęłam drzwi.
- Teraz nas nie może podglądać. - spojrzałam na niego zwycięsko.
- No brawo, brawo! No to trzymaj się! - pomachałam mu i uśmiechnęłam się słodko.
Wróciłam do domu, mama zauważyła od razu mojego banana na twarzy.
- Nadal nie jesteście razem? - zapytała.
- Na razie nie... - odpowiedziałam zamyślona. Poczułam jak robię się czerwona.
- Na razie... ciekawe - mówiła zadowolona. Wróciłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i śmiałam się do siebie. Nagle usłyszałam pukanie.
- Kochanie ... - usłyszałam głos mojej mamy.
- Nom?
- Bo tak sobie teraz myślę... - usiadła obok mnie. - Skoro możliwe, że będziesz miała chłopaka... to... - zawahała się na chwilę.
- Wiesz co to jest seks, prawda?
- Mamo! ... wychodzisz!
- Ale Christi... Jake to dojrzały chłopak...  - parsknęłam śmiechem.
- Mamo, na prawdę nie musisz mi uświadamiać co to jest. Przyznam się, że trochę głupio mi jest słuchać tego wszystkiego od ciebie - wytrzeszczyłam oczy.
- Mhm, czyli... nie musimy o tym gadać? - zapytała przerażona.
- Nie. Wszystko wiem. - odetchnęła z ulgą, a ja się zaśmiałam.
- Myślę, że takich lekcji bardziej potrzebuje Emily - uśmiechnęłam się ironicznie. Mama wyszła cała zestresowana. Siedziałam chwile nie wiedząc co to miało być, a potem zaczęłam śmiać się sama z siebie.
Po jakimś czasie usłyszałam głos mojej mamy wołający na deser. Zbiegłam na dół. Od razu humor mi się popsuł zobaczyłam Emily.
- I co już nie ryczysz jak małe dziecko? - burknęła do mnie.
- Aż tak źle z twoimi oczami, że musisz się pytać? - powiedziałam z udawaną, smutną miną.
Mama zażenowana spojrzała na mnie i pokręciła głową. Uśmiechnęłam się jak najcudowniejsza córka na świecie.
- Co na deser? - szybko zmieniłam temat...
- Lody. Mogą być? - mama postawiła na blacie trzy miseczki.
- Super! - powiedziała Emily, a ja zaczęłam się śmiać, gdy zobaczyła te lody w jej oczach jedyne co dało się odczytać to wielkie pożądanie. Wszystkie trzy usiadłyśmy w salonie, ja rozłożyłam się na fotelu, a Emily z mamą na kanapie. Zaczęłyśmy oglądać film.
- Może się wytrzyj - zaproponowałam Emily gdy zobaczyłam jak jest brudna od tych lodów.
- Bardzo zabawne. - burknęła jeszcze przełykając.
- Może najpierw byś przełknęła, a nie... nie mówi się z pełnymi ustami. - popatrzyłam na nią z obrzydzeniem, wstała z kanapy, podeszła do mnie, wsadziła kolejną łyżkę lodów do budzi i zaczęła jeść z otwartą paszczą.
- Byłaś w zoo? Ile lat? - powiedziałam, a jej zachowanie nie zrobiło na mnie żadnego wrażenia. Od razu ją zgasiłam, wróciła na swoje miejsce. Dalej oglądałyśmy film. W pewnym momencie dźwięk telefonu Emily zakłócił ciszę, zaciekawiło mnie kto mógłby do niej dzwonić. Zaczęłam przysłuchiwać się rozmowie.
- Halo? - odwróciłam głowę i popatrzyłam się na nią. Gdy mnie zauważyła, wstała z morderczą miną i wyszła z pokoju, machnęłam na nią ręką i powróciłam do oglądania filmu...

wtorek, 5 czerwca 2012

Niesamowity!

- Witaj ślicznotko... - rozbudził mnie zachrypnięty głos Jake'a. Podniosłam szybko głowę i spojrzałam na niego,uśmiechnął się do mnie,
- hey... - szepnęłam na prawdę marnym i zaspanym głosem. - Jak tam? Lepiej się czujesz? - zapytałam po chwili.
- No tragedii nie ma - uśmiechnął się, ale widać było, że każdy ruch sprawia mu ogromny ból.
Wstałam, rozejrzałam się po sali i podeszłam do lustra.
- Co?! To jest śliczne... Ale ja wyglądam... Cała twarz czarna od tuszu... Brak mi słów.
- Oj tam...
- A która godzina?
- nie wiem... jak ostatnio sprawdzałem to była... 15:00?
- Aż tak długo spałam? ...
- Miałaś dużo stresu... - powiedział ironicznie.
- Y... nie wcale nie, po prostu, twoja mama potrzebowała wsparcia... i Mike do mnie zadzwonił...
- Jaaaasne, mi tutaj już wszystko opowiedziano. - spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Oj no dobra! To pewne, że się przejęłam!
- ... i popadłaś w histerię ... - dodał po chwili.
- Tego tak bym nie nazwała... lekkie ... załamanie? ... - próbowałam się wykręcić.
- Aha... Jasne, jasne! Przejęłaś się i to bardzo!
- No dobra! Przejęłam się i co?! - przyznałam poirytowana.
- Nic, tak serio to nikt mi nic nie mówił... Sama się zdradziłaś ... - zmarszczyłam brwi, i popatrzyłam na niego złowieszczo.
- Pobiłabym Cię ale nie wypada bić kaleki!
- ... kaleki?! ej ej ej... no może w szczytowej formie to ja nie jestem, ale żeby od razu kaleka...
Kilka dni później wyszedł ze szpitala, nadal miał jednak rękę w gipsie i połamane żebra.
Często go odwiedzałam, a nasze relacje sporo się poprawiły.
Usłyszałam pukanie do drzwi od mojego pokoju.
- Eeeeeeeeeee?
- To ja - usłyszałam głos mojej mamy - Sprawę mam...
Usiadłam i zdjęłam laptopa z nóg.
- ... a właściwie oświadczenie - mówiła z niepewnym uśmiechem.
- No wal mamo, niczym mnie nie dobijesz - powiedziałam na rozluźnienie atmosfery.
- No dobra, a więc ... jutro przyjeżdża Emily.
- Co?! Ale mamoooooooo, - ups, a jednak mnie dobiła... - co ona tu będzie sama robić?
- Nie będzie sama - powiedziała zadowolona.
- Ktoś jeszcze przyjeżdża? - zapytałam zdziwiona.
- Nikt, Ty się nią zaopiekujesz.
- Jeszcze czego?! Ekhem! Nie ma mowy, nie nie nie nie nie! NIE! Emily... wiesz o kim mówimy mamo? - zrobiłam straszną minę, a mama wywróciła oczami, a potem popatrzyła na mnie błagalnie. 
- No dobra, jakoś ją zniosę... ale nie śpię z nią w pokoju! Po za tym... mamo, nie mogłaś przygotować mnie na nią jakoś psychicznie... np. tydzień przed?! - mama zaśmiała się, a ja poirytowana rzuciłam się na łóżko.
- Nie masz co narzekać, może się zmieniła - dodała po chwili.
- Mamo... tacy ludzie się nie zmieniają ... - powiedziałam dumnie ale z niezadowoloną miną.
- Pożyjemy, zobaczymy...
- Ta...
Przez cały poranek następnego dnia mama biegała w te i z powrotem ... Tu robiła obiad, potem wyszykowała kanapę, potem posprzątała łazienkę... Ja siedziałam na fotelu i oglądałam jej zmagania...
- Może byś trochę pomogła... - powiedziała z wyrzutem. Jednak dzwonek wyratował mnie, mama oderwała się od poprzedniego zajęcia i pobiegła do drzwi.
- Witaj, kochanie! - usłyszałam głos mojej mamy. - Christi! Chodź przywitać gościa... - poirytowana wstałam i zaniosłam moje zwłoki pod drzwi, - wejdź wejdź, zapraszamy! - mówiła dalej.
Gdy zobaczyłam Emily wydała mi się doroślejsza. Zaczęłam się zastanawiać czy mama nie miała racji, może rzeczywiście się zmieniła...
- Cześć ... - burknęła pod nosem. Uznałam, że będę miła więc grzecznie odpowiedziałam.

- Siemka, jak podróż? - popatrzyłam dumnie na mamę, a ona wyglądała na zdziwioną moim zachowaniem. 
- No dziewczynki... Pogadacie sobie na górze, zaprowadź Emily do swojego pokoju - rozkazała. Nie bardzo chciałam to robić ale skoro była miła uznałam, że nic mi nie zaszkodzi.
Weszłyśmy na górę, wzięłam od Emily jedną torbę i pomogłam jej ją przynieść.
- No to to jest mój pokój - powiedziałam zadowolona. Emily rzuciła torby w kąt i momentalnie zmieniła minę i postawę.
- Serio? Tu mieszkasz... Oj, to przykre - mówiła ironicznie.
- Tak coś Ci się nie podoba? - zapytałam wkurzona.
- Może i mi się nie podoba! W ogóle się nie zmieniłaś... nadal tak samo brzydka... - powiedziała zadowolona. No i TAK, miałam rację, tacy ludzie się nie zmieniają.
- Spokojnie, nie rzucaj się tak! Jeszcze mózg Ci pęknie... O zaraz... przecież Ty go nie masz! Więc nie musisz się martwić - zapewniłam ją z szerokim uśmiechem na ustach. Zmrużyła oczy, a ja popatrzyłam na nią morderczo.
- No a Ty gdzie będziesz spać? - powiedziała rozglądając się po moim pokoju. - widzę tylko jedno łóżko dla mnie...
- Oh, jak mi przykro, nikt Cie nie poinformował? Ty śpisz na kanapie...
- Jeszcze zobaczymy... - powiedziała tajemniczo...
- Christi! - usłyszałam głos mamy.
- CO?! ... I ... I nie mów tak do mnie!!!
- Jake przyszedł!
Od razu poprawił mi się humor, zbiegłam na dół, a zaraz za mną Emily...
- Siema! - usłyszałam pocieszny głos mojego przyjaciela.
- Hey... O. Wow, zdjęli Ci gips? Nie za szybko? - mówiłam troskliwie.
- Nie, lekarz powiedział, że powinno być okej, tylko muszę uważać na rękę, a żebra same z siebie wrócą szybko do prawidłowego stanu. - mówił dumnie, a ja zatraciłam się w jego oczach.
-Aha czyli... -zaczęłam
- Ekhem! - wtrąciła się Emily.
- Ah, no tak. Poznaj moją kuzynkę Emily. - popatrzyłam na nią.
- Siemanko - Jake wystawił rękę. Emily popatrzyła na niego zadowolona i rzuciła mu się na szyję. -
- O... Uwaga na rękę - wymyśliłam szybko, Jake był zdziwiony i przestraszony, ja zazdrosna, a Emily, wydawała się najszczęśliwszym dzieckiem na świecie. Zażenowana jej zachowaniem, pociągnęłam Jake'a za sobą i zaprowadziłam go do swojego pokoju.
- Jezu, Kto to jest? Ile ona ma lat? - mówił śmiejąc się pod nosem.
- Weź mi nic nie mów... - nagle do pokoju wparowała Emily,
- Więc Ty jesteś Jake, tak? - mówiła siadając obok mnie na łóżku.
- Y, ta... Jake.
- E... Kto Cie z klatki wypuścił? - mówiłam poirytowana, a Jake parsknął śmiechem.
- Ha,ha,ha... Bardzo zabawne... 
- No dla mnie bardzo - odgryzłam się.
- Ej, Może pójdziemy na spacer - zaproponował mi Jake.
- Spoko mogę iść - wtrąciła się Emily.
- Nie Ciebie zaprosiłem... - powiedział skruszony.
Zeszliśmy na dół. Mama przygotowywała jakieś jedzenie.
- Mamo, ja i Jake idziemy na spacer.
- Dobrze, ale wróćcie na obiad, - rozkazała - oczywiście Ciebie też zapraszam - zwróciła się do Jake'a. Moja mama bardzo go lubiła... aż nad to. Złapałam go za rękę i zmierzyłam w stronę drzwi.
- Halo, halo. A Emily? - zapytała.
- Właśnie, a ja?
- Ale mamoooo, po co ... Jezu... No to niech ruszy dupę i tyle.
- Christi! Jak Ty się odzywasz... - wywróciłam oczami, westchnęłam i wyszłam na dwór. Jake ruszył zaraz za mną. Szłam szybkim krokiem. Nie czekałam ani na Emily ani na Jake'a, chociaż był tuż za moimi plecami.
- Słuchaj. - złapał mnie za rękę - Nie ma co się nią przejmować i tracić dzień... - spuściłam wzrok - prawda??? - zapytał.
- No. - burknęłam. - No to jak? Idziemy do kina? - zaproponował.
- Spoko, przynajmniej nie będę musiała jej słuchać. - razem z Jake'iem i Emily pojechaliśmy samochodem.
Zaraz po filmie wróciliśmy do domu.
- Nigdzie więcej z nie nie jadę! - mówiłam gdy tylko otworzyłam drzwi, za mną wszedł zażenowany Jake i zadowolona Emily.
- Co się stało? - zapytała mnie rozbawiona mama.
- Co się stało? CO SIĘ STAŁO?! Przegadała cały film! Ludzie zwracali nam co chwilę uwagę, aż w końcu kazali nas wyprowadzić! Rozumiesz? ... co za wstyd...
- Na pewno nie było aż tak źle...
- No tak... zapomniałam, że wszyscy są tacy wspaniali tylko nie twoja córka... - odgryzłam się po czym pobiegłam do swojego pokoju. Trzasnęłam drzwiami i jak zwykle rzuciłam się na łóżko. Po jakimś czasie ktoś do mnie zapukał.
- Mamo, proszę Cie, zostaw mnie na chwile w spokoju! - drzwi powoli się otworzyły, a zza nich wyszedł Jake, z dwoma talerzami w jednej ręce, a w drugiej trzymał szklankę soku. Ledwo dawał radę ale w końcu dotarł do stolika. Uśmiechnęłam się do niego.
- Nie musiałeś przynosić mi obiadu... - zrobiłam słodką minę - ale dziękuje. - szybko pocałowałam go w policzek. Przez chwile stał nieruchomo i przyglądał mi się
- No co? - powiedziałam zdziwiona.
- Nie no nic... - otrząsnął się. - Ale piciu mamy tylko jedno, z dwoma szklankami nie dałbym rady...
- Jakoś to przeżyję, nie wiem jak, ale przeżyję! - zażartowałam.
- No to smacznego.
- Dzięki.
Kiedy skończyliśmy jeść obiad postanowiliśmy odpocząć.
- Ale się najadłem... pff...
Westchnęłam. - No, ja też... Szczyt! - zaśmiałam się.
- To co, teraz pół godzinna przerwa po posiłkowa. - powiedział uradowany Jake.
- Łóżko czy podłoga? - uśmiechnęłam się łobuzersko.
- łóżko. - zadecydował.
Oboje pędem rzuciliśmy się na moje łóżko. Leżeliśmy obok siebie przez kilka minut nic nie mówiąc.
- A co robi Emily?
- Jak wychodziłem z jedzeniem oglądała jakiś serial, dopiero się zaczynał więc pewnie mamy jeszcze trochę spokoju...
- Oby ten serial trwał wiecznie... - zaśmiałam się.
- Zimno mi... - popatrzyłam na niego błagalnie. Jake podniósł się i przykrył mnie kocem, a potem sam się dołączył. - wiesz... nadal mi zimno... - ciągnęłam dalej.
- Zaraz zaradzimy. - Jake objął mnie rękami i mocno przytulił. Ja wtuliłam się w niego i po pewnym czasie zasnęłam.