poniedziałek, 9 kwietnia 2012

no too co? ...

Obudziłam się z okropnym bólem głowy. Całe moje ciało było bardzo obolałe. To nie możliwe żebym znalazła się w takim stanie tylko przez wczorajszy stres. To prawda, że jakiś czas temu źle się czułam ale nie sądziłam, że będzie aż tak tragicznie. Pokój w jakim się znajdowałam w żadnym stopniu nie przypominał mi pokoju Will'a. Przez ścianę usłyszałam jakieś głosy. Ledwo wstałam i podeszłam do drzwi, przyłożyłam ucho by posłuchać kto to, chciałam podsłuchać rozmowę, rozpoznać głos, ale jak na złość zastała cisza. Zobaczyłam tylko jak ktoś naciska na klamkę, a potem dość mocno dostałam drzwiami w nos. Od uderzenia upadłam na ziemię.
-Auć! - zmrużyłam mocno oczy i złapałam się za spuchnięty nos. Gdy otworzyłam załzawione oczka zobaczyłam przed sobą Jake'a. Był przerażony ale widziałam, że czasami chichotał pod nosem. Zła wstałam i znowu usiadłam na łóżku zakrywając gołe nogi kołdrą. Załamana rozejrzałam się po pokoju. Nie dość, że nie był to pokój Will'a to nie wyglądał też na pokój Jake'a.
- JAKE?! Gdzie jest Will!?
- Taaak, też mi miło, że Cie widzę. - ironicznie powiedział Jake wstając z podłogi.
- Gdzie ja w ogóle jestem? - spytałam oburzona i natychmiast zmarszczyłam brwi.
- I ... i ... Czemu jestem naga?!
- Nieee, na serio nie musisz mi dziękować. - ciągnął dalej.
- Jake, to nie jest śmieszne! - podniosłam głos.
- Okej, okej. To od początku, Will'a tu nie ma, rozpatrując, że jest godzina czwarta nad ranem to najprawdopodobniej leży teraz w swoim łóżeczku i słodko śpi, a i od razu chciałbym sprostować, nie jesteś naga, masz majtki i moją koszulę, stanik niestety zostałem zmuszony zdjąć, - zaśmiał się uroczo - był przemoczony, musiałem! Nie chciałem, żebyś była chora... a znajdujemy się w moim pokoju, po remoncie, no nawet mi pomagałaś malować, hah, wtedy co nas mama przyłapała. Z resztą masz teraz tą samą koszulę, którą miałaś tamtego dnia. - zatrzymał się i ciężko oddychał. Otrząsnął się, spojrzał na mnie i uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam uśmiech. Wszystkie wspomnienia wróciły. Byliśmy tacy szczęśliwi.
- To co... dostanę stanik z powrotem?
- Hmmmmmmmmmmm, no nie wiem! Musisz zapracować.
Spojrzałam na niego morderczo ale z lekkim uśmiechem. W głowie miałam cały plan. Rzuciłam się na niego gdy tylko wyjął mój stanik i zaczął nim wymachiwać. Leżałam na nim, jedną ręką przytrzymywałam jego klatkę piersiową, a drugą próbowałam wyrwać biustonosz. Nie dałam rady gdy zaczął łaskotać mnie po brzuchu, ręce załamały mi się i skończyłam na podłodze twarzą w twarz z moim byłym chłopakiem. Momentalnie zmarniałam i podniosłam się, jednak nadal siedziałam na Jake'u. Nagle drzwi do pokoju otworzyły się, a w nich stanęła 'mama'. Zerwałam się na proste nogi.
- To nie tak jak pani myśli!
- Kate! - poprawiła mnie.
- No właśnie... my nie jesteśmy razem... - zerwał się Jake. - jesteśmy przyjaciółmi - powiedział niepewnie patrząc na mnie jak zareaguje na ten tytuł. - biliśmy się! - dodał dumny.
- Ta, jasne. Lece na dół zaraz będzie śniadanie, zostaniesz? - Kate zwróciła się do mnie,
- Umm, tak! Bardzo chętnie, jeżeli nie będę przeszkadzać - tym razem to ja patrzyłam na reakcję Jake'a. Kate wyszła z pokoju, a my oboje odetchnęliśmy z ulgą. Na obiedzie mama cały czas opowiadała historie z dzieciństwa Jake'a. Uśmiałam się bardzo, a Jake no cóż, widać, że był zawstydzony i bardzo czerwony. Wróciliśmy do jego pokoju. Usiadłam na łóżku.
- Masz gdzieś jeszcze jakieś moje rzeczy?
- Nie, to już chyba byłoby na tyle...
- No to ja się zbieram do domu...
- Dobra. Odprowadzę Cię, żebyś znowu mi nie zemdlała... heh... - zaśmiał się lekko Jake.
- Nie, ten dzień był... miły. Dojdę sama, wiesz, w końcu mam bardzo blisko.
- Do Will'a też miałaś blisko.
- Ha. Ha. Ha. No i jakoś żyje - wycwaniłam się.
- No dzięki mnie oczywiście - powiedział dumnie Jake.
Stanęło na tym, że Jake odprowadził mnie tylko do drzwi.
- No to... do widzenia Christina...
- Do widzenia, Jake. Ale... - zawahałam się - Bardzo Ci dziękuje, że się mną zaopiekowałeś i w ogóle, za wszystko. - Uśmiechnął się, a ja niepewnie musnęłam jego policzek jako znak podziękowania...

czwartek, 5 kwietnia 2012

Stracić szczęście...

Byłam bardzo szczęśliwa, Will był czuły i romantyczny. Nie naciskał na mnie tak jak Jake, uczestniczył w moim życiu, spotykał się ze mną by pogadać, a nie tylko po to by dobrać się do mnie przy pierwszej lepszej okazji. Jesteśmy razem już kilka miesięcy, Jake ograniczył nasze kontakty. Zawsze gdy proponuje spotkanie wymyśla bezsensowne wymówki, a gdy już ujrzymy się przez przypadek nie odzywa się w ogóle, odkręca głowę, unika jakiegokolwiek kontaktu ze mną. Z nikim się nie spotyka. Mike też się trochę ode mnie odwrócił, ale rozumiem go. Jake to jego przyjaciel, nie mam mu niczego za złe. Nicole nadal trwa przy mnie.
- Gotowa jesteś? - usłyszałam ciepły, zachrypnięty głos w słuchawce telefonu. Zadowolona, przeciągnęłam się ostatni raz i zsunęłam się z łóżka nadal bezsilnie trzymając komórkę w dłoni.
- Prawie... - powiedziałam patrząc się w lustro i lekko ziewając.
- No to szybko bo czekam na Ciebie... a no i musimy zrezygnować z wyjazdu... - spięłam się gdy surowy ton Will'a przeszył całe moje ciało. Wiedziałam, że on ma jakiś poważny powód, żeby tak się odzywać. Miał coś na sumieniu, a ja nie wiedziałam co myśleć. W mgnieniu oka całe moje wyobrażenie o romantycznym i spontanicznym wyjeździe nad jezioro zgasło.
Błyskawicznie odsunęłam telefon od ucha i rozłączyłam się, wrzuciłam go do torby i wbiegłam do łazienki przygotować się na to tragiczne spotkanie...
Szłam niepewnie, krok za krokiem, bałam się tego co się stanie, było tak dobrze, za dobrze! Moje życie za szybko zaczęło się układać. Gdy stanęłam przed drzwiami do domu Willa nogi mi zmiękły. Nie miałam nawet żadnych podejrzeń, a tak bardzo się przejmowałam. Ledwo oddychałam gdy drżącą ręką nacisnęłam na dzwonek. Na szczęście otworzyła mama Will'a, uwielbiałam tą kobietę, była taka pogodna, i od razu na mojej twarzy pojawił się uśmiech, a w głowie głos "Nic się nie dzieje, przesadzasz!" Uspokoiłam się momentalnie.
Opanowana zajrzałam do pokoju Will'a. Uchyliłam lekko drzwi, i chwilę go obserwowałam. Siedział na łóżku, a twarz zakrywał dłońmi. Znowu zaczęłam się stresować. Zapukałam niepewnie, a on aż podskoczył. Gdy mnie zobaczył smutno się uśmiechnął. Widziałam, że coś jest nie tak.
- No hej hej ... - powiedział, przysuwając się do mnie, nadstawiłam się by dostać powitalny pocałunek, ale Will odkręcił głowę i zwyczajnie mnie przytulił.
- Co jest? - powiedziałam stanowczym tonem i odsunęłam się od niego. Zrobiłam poważną ale też smutną minę. Westchnął głęboko.
- Nie mogę Cie oszukiwać ... Znasz Emily, prawda? Ostatnio bardzo się zapomniałem... Byłem pijany, wiesz jak alkohol działa na mnie, szczególnie w dużych ilościach... Emily też była pijana... a potem jeszcze ta nasza kłótnia, byłem zły, musiałem odreagować... Na tej imprezie... gdy Cie zostawiłem, poszedłem do Emily... no i tak jakoś się złożyło, że my ... no wiesz... my...
- Proszę Cie nie kończ! - przerwałam mu. Momentalnie przed oczami zrobiło mi się ciemno... Wiedziałam, że oni inaczej na siebie patrzyli, inaczej się do siebie odnosili, ale nigdy nie sądziłam, że Will mógłby mnie skrzywdzić. Oddychałam coraz szybciej, a serce waliło ze zdwojoną siłą. Nogi uginały się w każdej sekundzie. Poczułam jak Will podtrzymuje mnie bym nie upadła. Wziął mnie na ręce, potem położył na łóżku. Za nic nie chciałam mu wybaczać. Sucho odwróciłam się do niego plecami gdy chciał odgarnąć włosy z mojej twarzy. On zmarnowany odsunął się, zmęczonym głosem wyszeptałam.
- Will wiesz, że nie możemy być razem...
- Wiem... Przepraszam Cię, to nie miało być tak!
Podniosłam się i spojrzałam na niego. - Ale stało się... Will, nie miej mi za złe tego, że nie wrócę do Ciebie, chce żebyś wiedział, nie rób sobie nadziei...
Przytaknął. - Rozumiem... Lepiej się czujesz?
- Tak, o wiele lepiej - skłamałam. - Lepiej już pójdę... - ledwo wstałam, zachwiałam się, ale Will niczego nie zauważył. Szybkim krokiem wyszłam z jego domu, świeże powietrze wcale nie pomogło. Obraz rozdwajał mi się. Nogi ledwo stawiałam na ziemi, czułam się jakbym miała zaraz upaść. Łzy napływały mi do oczu. Zaczęło padać, co już w ogóle ograniczyło moją widoczność. Do domu Will'a nie miałam daleko, ale wtedy droga dłużyła mi się maksymalnie. W pewnym momencie kucnęłam z wyczerpania, wiedziałam, że zaraz zemdleje, więc usiadłam na chodniku, byłam przemoczona i wyziębiona. Było mi już wtedy wszystko jedno. W oddali zobaczyłam światła samochodowe, wątpiłam, że ktoś zatrzyma się przy mnie, ale samochód zahamował. Słyszałam jak ktoś otwiera i trzaska drzwiami. Czułam, że odpływam. Byłam pewna, że człowiek z samochodu to Will, nie chciałam jego pomocy, ale nie dałabym rady sama sobie poradzić. Nie miałabym nawet siły by jakkolwiek się postawić... Wyziębiona siedziałam w samochodzie, po pewnym czasie poczułam, że Will złapał moją dłoń, potrzebowałam wsparcia bo nie wiedziałam co się dzieje... Byłam mu wdzięczna, że mi pomógł... Nie miałam sił by cokolwiek powiedzieć, a chwilę potem odpłynęłam na dobre...