poniedziałek, 14 listopada 2011

Umm.

W końcu, po 6 godzinnej, bardzo męczącej jeździe naszym kochanym Vanem, dojechaliśmy nad zatokę. Postanowiliśmy "rozbić nasz obóz" tuż pod miastem. Znaleźliśmy idealne miejsce, kawałek polanki, przy 'wodzie'. Niedaleko była ulica, którą szybko nawet na piechotę dochodziło się do miasta. Pogoda była cudowna.
- No to proszę. Rozkładamy namioty! - powiedział Mike rzucając jeden Jake'owi. Od razu zabraliśmy się za rozpakowywanie. Minęło pół godziny,i chłopaki wreszcie postawili te namioty.
- No to ja z Nicole rozłożymy śpiwory, wszystkim się zajmiemy, przygotujemy nasz obóz na pierwszą razem spędzoną noc. A wy w tym czasie może pójdziecie po jakieś drewno, żeby było nam ciepło wieczorem - zasugerowałam.
- Jeeej zrobimy ognisko <3 - powiedziała szczęśliwa Nicole.
- Pewnie, świetny pomysł, zaraz wracamy. - powiedział Mike dając Nicole słodkiego buziaka na pożegnanie.
Ja z Nicole pobiegłyśmy do Vana po resztę rzeczy.
- Uuu a tak wgl to co Ty taka wystrojona jesteś? Mrr nigdy się tak nie ubierałaś.
- Ym, czy ja wiem? wystrojona? Pf, rano po prostu zarzuciłam coś, żeby było mi wygodnie. - skłamałam. W końcu szykowałam się jakąś godzinę.
- A nie ubierałam się tak bo... do szkoły tak nie wypada. No błagam Cie w takich spodniach?! -mrugnęłam.
- Łuhu, nie no laska, ale mas nogi. I Ty mi mówisz, że nie jesteś szczupła!? Tera to ja Cię 'błagam' popatrz na siebie, super seksownie wyglądasz!
- Heh, dzięki. - powiedziałam trochę zgorszona, że to jest aż tak bardzo zauważalne.
- Teraz muszę pilnować Mike'a żeby przypadkiem nie zostawiłby mnie dla takiej super laski jak TY! - powiedziała zadowolona Nicole lekko sarkastycznie.
- Nie no coś Ty! Nie masz się czym martwić.
- Heh, mam nadzieję - uśmiechnęła się do mnie.
Kiedy wszystko rozpakowałyśmy wrócili chłopaki. Było trochę po 14:00 bo mieliśmy trochę szalonych postojów podczas jazdy.
- To co idziemy zobaczyć miasteczko? - zaproponował Mike.
- Umm, a kto popilnuje naszych rzeczy? - powiedziała Nicole.
- Wiecie co, ja nie mam ochoty iść, mogę zostać, jestem trochę zmęczona, a teraz sobie zostanę w "obozie" i dokładnie się rozpakuję. - powiedziałam stanowczo, z marnym uśmiechem na twarzy.
- No okeej, ale na pewno nie chcesz iść? I pytanie czy chcesz tu sama zostać? - powiedział Mike.
- No jas...
- Nie będzie sama ja też zostanę. - przerwał mi Jake. A ja popatrzyłam na niego z podziękowaniem.
-Więc wy idźcie, a MY zostaniemy. - drążył dalej.
- No skoro tak, to moja dziewczyno chcesz iść ze mną na romantyczny spacerek po okolicy, której kompletnie nie znam i jest to prawie stu procentowo pewne, że się zgubimy?
- Ależ oczywiście, zawsze o tym marzyłam. - zaśmiała się Nicole - ale na wszelki wypadek weźmy komórki jakbyśmy na serio się zgubili.
W końcu poszli, a ja zostałam sama z Jake'em.
- No to ja idę się rozpakować. - powiedziałam obracając się na pięcie i zaczęła iść w stronę 'naszego' namiotu.
- Serio? Umm, okej. Myślałem, że ... a nie dobra już nic. - uśmiechnął się łobuzersko i usiadł na ziemi, zaczął układać <na ognisko> kawałki drewna, które wcześniej razem z Mike'm zebrali w "lesie".
- Myślałeś, że co? - zatrzymałam się i spytałam uśmiechnięta.
- Nie no nic... - powiedział udając, że jest smutny, ale widać było na jego twarzy ten prześliczny uśmiech.
- No powiedz! - powiedziałam lekko szturchając go w ramię i siadając obok niego.
- No myślałem, że CHCESZ żebym został, a Ty sobie teraz idziesz się rozpakowywać.
- No bo ... fajnie, że zostałeś. I skoro tak mówisz rozpakować mogę się później.
- Heh, nie no co Ty żartowałem, chyba po to tu zostaliśmy, chodź pomogę Ci! - szybko wstał i pociągnął mnie za rękę. Usiedliśmy w namiocie. Ja przeglądałam moją torbę żeby sprawdzić co zabrałam i oczywiście czego zapomniałam. Jake cały czas mi się przyglądał, czułam jego wzrok.
- No pięknie, heh, zapomniałam mojej piżamki - zaśmiałam się, - i co ja teraz pocznę? - zapytałam udając załamanie. Spojrzałam błagalnie na Jake'a.
- Nie martw się, sytuację jeszcze da się opanować! - wyskoczył z namiotu i wrócił dosłownie za 5 sekund, tym razem trzymając w ręku t-shirt.
- Trzymaj, mój ulubiony, ale widzę, że powierzam go w dobre ręce.- zaśmiał się rzucając go we mnie.
- Haha, normalnie uratowałeś mi życie, nie wiem co bym bez Ciebie zrobiła - zażartowałam.
- Zawsze do usług. - potwierdził i uśmiechnął się.- wiesz, znam tu bardzo fajną, opuszczoną plażę, moglibyśmy się niedługo wybrać', co Ty na to? - popatrzył na mnie, i pytająco podniósł brwi.
- Ty tu byłeś już kiedyś? - zapytałam lekko zdziwiona,
- No a myślisz, że kto by skombinował i znał takie cudowne miejsce na nasz mały "obóz"
- Umm, fajnie, czyli Ty znasz okolicę, fajnie! i tak z chęcią się z Tobą przeję.
W końcu odłożyłam torbę i położyłam się obok Jake'a.
- A no i wiesz... muszę Ci powiedzieć ważnego. - powiedziałam.
- Tak? - podniósł się i spojrzał na mnie poważnie.
- no bo ja... heh...
nadal patrzył na mnie jakby oczekiwał jakiejś specjalnej wypowiedzi.
- wiesz, boję się ciemności i nie zdziw się jeśli w nocy będę Cię budzić ze strachu.
Położył się ponownie trochę zmarnowany, to było bardzo dziwne, w jego oczach widać było złość, zawiedzenie, ból... nie mogłam dokładnie wyczytać co chciał usłyszeć.
- nie no spoko, nie będę zły :) - dodał po chwili, odwracając się w moją stronę.

1 komentarz:

  1. Tak mi się wydaję... oczywiście popraw mnie jak się mylę, ale tak mi się właśnie wydaję że Jakeowi podoba się Christina :D

    OdpowiedzUsuń