środa, 1 sierpnia 2012

nowy START

Nie do końca rozumiałam czemu podchodzę do tego wszystkiego tak emocjonalnie. Josh to palant z przeszłości, postanowiłam się nim już nie przejmować, Jake, chyba potrafię się opanować i na pewno po jakimś czasie przecież mi przejdzie to głupie zadurzenie. "Od teraz będę najszczęśliwszą osobą na całej planecie" pomyślałam, i tak też zrobiłam. Do ilu wniosków doszłam przez te 10 min drogi powrotnej to niesamowite!

Weszłam do domu, zamknęłam drzwi na klucz.
- Impreza się nie udała? - podskoczyłam z przerażenia.
- Mamo?! Jezu... przestraszyłaś mnie.
- Wybacz słonko.
- y ... słonko? - zaśmiałam się. - No nie ważne.
- A Emily gdzie? - zdziwiła się.
- Y... - Jak mogłam o niej zapomnieć!? Ah... - Y, Emily strasznie ... śpiąca była, - pstryknęłam energicznie palcami, po chwili uznałam, że to "wgl" nie zdradziło mojego kłamstwa... w żadnym stopniu, nic, NADA! - no i została u Nicole, mnie trochę boli... głowa! Więc wróciłam już teraz... Właśnie, i ten... no i Nicole powiedziała, że odprowadzi Emily do domu jak się obudzi, chyba, że się nie obudzi... to zostanie do rana...  - uśmiechnęłam się przesłodko i wzruszyłam zadowolona ramionami, miałam ochotę wybuchnąć śmiechem.
- Już się tak nie produkuj! - zaśmiała się.
- Dobra, to może ja już spać pójdę?
- Świetny pomysł... a Emily śpi na górze - powiedziała po czym wskazała na schody z uśmiechem na twarzy.
- Serio?! - powiedziałam z sztucznym zdziwieniem. - skubana... - szepnęłam pod nosem.
- Mówiłaś coś?
- Y... Pewnie musiałyśmy się minąć - machnęłam ręką i kiwałam przekonująco głową.
- Zapewne... - powiedziała tajemniczo.
- Serio pójdę na górę. - Tym razem nie czekałam już na żaden komentarz tylko szybkim krokiem udałam się do pokoju.

- Serio? Co to ma być, przepraszam bardzo?! - mówiłam poirytowana patrząc na śpiącą Emily, nie byłoby to dla mnie szokiem, tylko... czemu ona spała w MOIM łóżku.
- Ej! - zero reakcji. - Ja pierdziele, ocknij się gówniaro! - Emily ledwie drgnęła.
- Okej tak chcesz pogrywać. - pierwsze co przyszło mi na myśl to oblanie ją wodą, ale muszę na czymś spać, a mokry materac to raczej kiepskie wyjście. Złapałam za prześcieradło i pociągnęłam szybko do góry tak, że Emily spadła z drugiej strony.
- JEZU! Ogarnij się! - wywrzeszczała rozwścieczona Emily.
-Spieprzaj z mojego wyra! Raz raz! OUT! - pstryknęłam palcami i wskazałam na drzwi.
- Boże! Jesteś porypana.
- Przykazanie drugie: Nie będziesz brał imienia Pana Boga swego na daremno. - uśmiechnęłam się słodko.
- Na prawdę, Twoja matka chyba przespała się z jakimś pierwszym lepszym downem skoro urodziła Ciebie! Pewnie nikt inny jej nie chciał.
- Zamknij ryj! - to co powiedziała było zbędne, okej. Niech mi dokucza, ale kieruje obelgi do mnie, a nie do mojej rodziny.
- Wypieprzaj z mojego pokoju! - wypchnęłam ją dość mocno.
- Co tam się dzieje? - usłyszałam głos mojej mamy dochodzący z schodów.
- Jesteś taka cwana to powtórz jej co przed momentem powiedziałaś! - wysyczałam jej w twarz.
- Ciociu, Christina obraziła moją mamę! - Miałam ochotę jej przywalić.
- Co?! Christina, co to ma znaczyć?! - mama spojrzała na mnie zawiedziona.
- Miałam być najszczęśliwszą osobą na Ziemi, czemu to nie wypaliło? - zażenowana burknęłam pod nosem.
- Co Ty mówisz? - zapytała się.
- A co? Tylko mi nie mów, że Cie to wgl obchodzi! - wykrzyczałam i trzasnęłam drzwiami zaraz zamykając je na klucz.
Chodziłam w tę i z powrotem nabuzowana jak nigdy. "Może to Emily powinna być jej córką, skoro jest taka zajebista w każdym calu" pomyślałam. Złapałam iPod'a i zaczęłam słuchać muzyki. W końcu usnęłam.

Ocknęłam się o 5 rano, zażenowana tym wszystkim zanurzyłam się w gorącej wodzie i tonie piany. "Czas przeprosić Jake'a" pomyślałam. Złapałam za telefon i wystukałam parę odpowiednich zdań. Zdziwiona moment później dostałam odpowiedź. Czyli nie śpi, coś dziwnego, mało znam ludzi, którzy nie śpią o godzinie piątej nad ranem, w ... SOBOTĘ.
"Czyli wyjaśnione, przepraszam jeszcze raz, ale powiedź mi... dlaczego nie śpisz?" - odpisałam.
"Nie mogłem, nie przespałem ani minuty"
"Ja wręcz przeciwnie, byłam tak zmęczona życiem, kłótnią z mamą i Emily że padłam momentalnie"
"Pokłóciłaś się z mamą?"
"Opowiem Ci innym razem..." - po co miałam się mu żalić, w sumie sam się zapytał więc, może dlatego. Mniejsza. Wyskoczyłam z wanny, umalowałam się, ubrałam i z głębokim wdechem otworzyłam drzwi od pokoju. Korytarz był pusty, słychać było tylko dźwięki krzątania się w kuchni. Zbiegłam po schodach.
- Christina, świetnie, że jesteś. - powiedziała zimno.
- Nie rozmawiajmy dzisiaj lepiej, mamo. - odwróciłam się do niej spokojnie. Niech da mi ochłonąć.
- Jak Ty się odzywasz. Co się z Tobą dzieje?! Odpowiedź mi bo nie rozumiem. - milczałam, starając się nie spotkać jej wzroku z moim. Wyjęłam karton, szklankę i zaczęłam nalewać sobie soku.
- Porozmawiaj ze mną! - wykrzyczała. - Coś Ty nagadała o mamie Emily?! Ona tęskni za swoją matką, a Ty jej dogryzasz!
- Ja też tęsknie za swoją matką - powiedziałam sucho nie zastanawiając się nad konsekwencjami. Mama zachowywała się jakby tego nie usłyszała, pokręciła zła głową i wydusiła.
- Nadal nie rozumiem twojego zachowania i chyba nigdy nie zrozumiem... Masz szlaban, zero spotkań, zero wizyt, zero komputera i komórki. - nie dowierzałam, moja matka nigdy taka nie była. Nic nie zrobiłam i mam za to odpłacać mieszkając jak w klasztorze?! Nie ma mowy. Zahipnotyzowana w szklankę soku myślałam nad tym wszystkim...
- Proszę oddaj mi komórkę i laptopa. Natychmiast! - pogoniła mnie.
- Wiesz co, mam tego dosyć. Nie będziesz traktować mnie jak więźnia! - nie zamierzałam się tłumaczyć, to by było zbędne. Jak przyjdzie czas, to jej wytłumaczę i uwierzy, ale to jeszcze nie był ten dzień. Wstałam z krzesła i wybiegłam z domu.

Odruchowo skręciłam w prawo, mijałam kolejne alejki, i co jakiś czas zmieniałam kierunek, nie miałam pojęcia gdzie ani po co idę. Wkładając słuchawki do uszu poczułam krople na czole. "Deszcz, - pomyślałam - będzie dramatyczniej" zaśmiałam się pod nosem. Zastanawiałam się nad planem działania. Odpuścić i oddać moje życie w ręce matki na jakiś czas, czy walczyć i mówić, że to nie ja... Postanowiłam sobie, że dopóki nie zadecyduję czegoś konkretnego będę siedzieć na deszczu! A co! Może szybciej wpadnie mi coś do głowy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz