wtorek, 5 czerwca 2012

Niesamowity!

- Witaj ślicznotko... - rozbudził mnie zachrypnięty głos Jake'a. Podniosłam szybko głowę i spojrzałam na niego,uśmiechnął się do mnie,
- hey... - szepnęłam na prawdę marnym i zaspanym głosem. - Jak tam? Lepiej się czujesz? - zapytałam po chwili.
- No tragedii nie ma - uśmiechnął się, ale widać było, że każdy ruch sprawia mu ogromny ból.
Wstałam, rozejrzałam się po sali i podeszłam do lustra.
- Co?! To jest śliczne... Ale ja wyglądam... Cała twarz czarna od tuszu... Brak mi słów.
- Oj tam...
- A która godzina?
- nie wiem... jak ostatnio sprawdzałem to była... 15:00?
- Aż tak długo spałam? ...
- Miałaś dużo stresu... - powiedział ironicznie.
- Y... nie wcale nie, po prostu, twoja mama potrzebowała wsparcia... i Mike do mnie zadzwonił...
- Jaaaasne, mi tutaj już wszystko opowiedziano. - spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Oj no dobra! To pewne, że się przejęłam!
- ... i popadłaś w histerię ... - dodał po chwili.
- Tego tak bym nie nazwała... lekkie ... załamanie? ... - próbowałam się wykręcić.
- Aha... Jasne, jasne! Przejęłaś się i to bardzo!
- No dobra! Przejęłam się i co?! - przyznałam poirytowana.
- Nic, tak serio to nikt mi nic nie mówił... Sama się zdradziłaś ... - zmarszczyłam brwi, i popatrzyłam na niego złowieszczo.
- Pobiłabym Cię ale nie wypada bić kaleki!
- ... kaleki?! ej ej ej... no może w szczytowej formie to ja nie jestem, ale żeby od razu kaleka...
Kilka dni później wyszedł ze szpitala, nadal miał jednak rękę w gipsie i połamane żebra.
Często go odwiedzałam, a nasze relacje sporo się poprawiły.
Usłyszałam pukanie do drzwi od mojego pokoju.
- Eeeeeeeeeee?
- To ja - usłyszałam głos mojej mamy - Sprawę mam...
Usiadłam i zdjęłam laptopa z nóg.
- ... a właściwie oświadczenie - mówiła z niepewnym uśmiechem.
- No wal mamo, niczym mnie nie dobijesz - powiedziałam na rozluźnienie atmosfery.
- No dobra, a więc ... jutro przyjeżdża Emily.
- Co?! Ale mamoooooooo, - ups, a jednak mnie dobiła... - co ona tu będzie sama robić?
- Nie będzie sama - powiedziała zadowolona.
- Ktoś jeszcze przyjeżdża? - zapytałam zdziwiona.
- Nikt, Ty się nią zaopiekujesz.
- Jeszcze czego?! Ekhem! Nie ma mowy, nie nie nie nie nie! NIE! Emily... wiesz o kim mówimy mamo? - zrobiłam straszną minę, a mama wywróciła oczami, a potem popatrzyła na mnie błagalnie. 
- No dobra, jakoś ją zniosę... ale nie śpię z nią w pokoju! Po za tym... mamo, nie mogłaś przygotować mnie na nią jakoś psychicznie... np. tydzień przed?! - mama zaśmiała się, a ja poirytowana rzuciłam się na łóżko.
- Nie masz co narzekać, może się zmieniła - dodała po chwili.
- Mamo... tacy ludzie się nie zmieniają ... - powiedziałam dumnie ale z niezadowoloną miną.
- Pożyjemy, zobaczymy...
- Ta...
Przez cały poranek następnego dnia mama biegała w te i z powrotem ... Tu robiła obiad, potem wyszykowała kanapę, potem posprzątała łazienkę... Ja siedziałam na fotelu i oglądałam jej zmagania...
- Może byś trochę pomogła... - powiedziała z wyrzutem. Jednak dzwonek wyratował mnie, mama oderwała się od poprzedniego zajęcia i pobiegła do drzwi.
- Witaj, kochanie! - usłyszałam głos mojej mamy. - Christi! Chodź przywitać gościa... - poirytowana wstałam i zaniosłam moje zwłoki pod drzwi, - wejdź wejdź, zapraszamy! - mówiła dalej.
Gdy zobaczyłam Emily wydała mi się doroślejsza. Zaczęłam się zastanawiać czy mama nie miała racji, może rzeczywiście się zmieniła...
- Cześć ... - burknęła pod nosem. Uznałam, że będę miła więc grzecznie odpowiedziałam.

- Siemka, jak podróż? - popatrzyłam dumnie na mamę, a ona wyglądała na zdziwioną moim zachowaniem. 
- No dziewczynki... Pogadacie sobie na górze, zaprowadź Emily do swojego pokoju - rozkazała. Nie bardzo chciałam to robić ale skoro była miła uznałam, że nic mi nie zaszkodzi.
Weszłyśmy na górę, wzięłam od Emily jedną torbę i pomogłam jej ją przynieść.
- No to to jest mój pokój - powiedziałam zadowolona. Emily rzuciła torby w kąt i momentalnie zmieniła minę i postawę.
- Serio? Tu mieszkasz... Oj, to przykre - mówiła ironicznie.
- Tak coś Ci się nie podoba? - zapytałam wkurzona.
- Może i mi się nie podoba! W ogóle się nie zmieniłaś... nadal tak samo brzydka... - powiedziała zadowolona. No i TAK, miałam rację, tacy ludzie się nie zmieniają.
- Spokojnie, nie rzucaj się tak! Jeszcze mózg Ci pęknie... O zaraz... przecież Ty go nie masz! Więc nie musisz się martwić - zapewniłam ją z szerokim uśmiechem na ustach. Zmrużyła oczy, a ja popatrzyłam na nią morderczo.
- No a Ty gdzie będziesz spać? - powiedziała rozglądając się po moim pokoju. - widzę tylko jedno łóżko dla mnie...
- Oh, jak mi przykro, nikt Cie nie poinformował? Ty śpisz na kanapie...
- Jeszcze zobaczymy... - powiedziała tajemniczo...
- Christi! - usłyszałam głos mamy.
- CO?! ... I ... I nie mów tak do mnie!!!
- Jake przyszedł!
Od razu poprawił mi się humor, zbiegłam na dół, a zaraz za mną Emily...
- Siema! - usłyszałam pocieszny głos mojego przyjaciela.
- Hey... O. Wow, zdjęli Ci gips? Nie za szybko? - mówiłam troskliwie.
- Nie, lekarz powiedział, że powinno być okej, tylko muszę uważać na rękę, a żebra same z siebie wrócą szybko do prawidłowego stanu. - mówił dumnie, a ja zatraciłam się w jego oczach.
-Aha czyli... -zaczęłam
- Ekhem! - wtrąciła się Emily.
- Ah, no tak. Poznaj moją kuzynkę Emily. - popatrzyłam na nią.
- Siemanko - Jake wystawił rękę. Emily popatrzyła na niego zadowolona i rzuciła mu się na szyję. -
- O... Uwaga na rękę - wymyśliłam szybko, Jake był zdziwiony i przestraszony, ja zazdrosna, a Emily, wydawała się najszczęśliwszym dzieckiem na świecie. Zażenowana jej zachowaniem, pociągnęłam Jake'a za sobą i zaprowadziłam go do swojego pokoju.
- Jezu, Kto to jest? Ile ona ma lat? - mówił śmiejąc się pod nosem.
- Weź mi nic nie mów... - nagle do pokoju wparowała Emily,
- Więc Ty jesteś Jake, tak? - mówiła siadając obok mnie na łóżku.
- Y, ta... Jake.
- E... Kto Cie z klatki wypuścił? - mówiłam poirytowana, a Jake parsknął śmiechem.
- Ha,ha,ha... Bardzo zabawne... 
- No dla mnie bardzo - odgryzłam się.
- Ej, Może pójdziemy na spacer - zaproponował mi Jake.
- Spoko mogę iść - wtrąciła się Emily.
- Nie Ciebie zaprosiłem... - powiedział skruszony.
Zeszliśmy na dół. Mama przygotowywała jakieś jedzenie.
- Mamo, ja i Jake idziemy na spacer.
- Dobrze, ale wróćcie na obiad, - rozkazała - oczywiście Ciebie też zapraszam - zwróciła się do Jake'a. Moja mama bardzo go lubiła... aż nad to. Złapałam go za rękę i zmierzyłam w stronę drzwi.
- Halo, halo. A Emily? - zapytała.
- Właśnie, a ja?
- Ale mamoooo, po co ... Jezu... No to niech ruszy dupę i tyle.
- Christi! Jak Ty się odzywasz... - wywróciłam oczami, westchnęłam i wyszłam na dwór. Jake ruszył zaraz za mną. Szłam szybkim krokiem. Nie czekałam ani na Emily ani na Jake'a, chociaż był tuż za moimi plecami.
- Słuchaj. - złapał mnie za rękę - Nie ma co się nią przejmować i tracić dzień... - spuściłam wzrok - prawda??? - zapytał.
- No. - burknęłam. - No to jak? Idziemy do kina? - zaproponował.
- Spoko, przynajmniej nie będę musiała jej słuchać. - razem z Jake'iem i Emily pojechaliśmy samochodem.
Zaraz po filmie wróciliśmy do domu.
- Nigdzie więcej z nie nie jadę! - mówiłam gdy tylko otworzyłam drzwi, za mną wszedł zażenowany Jake i zadowolona Emily.
- Co się stało? - zapytała mnie rozbawiona mama.
- Co się stało? CO SIĘ STAŁO?! Przegadała cały film! Ludzie zwracali nam co chwilę uwagę, aż w końcu kazali nas wyprowadzić! Rozumiesz? ... co za wstyd...
- Na pewno nie było aż tak źle...
- No tak... zapomniałam, że wszyscy są tacy wspaniali tylko nie twoja córka... - odgryzłam się po czym pobiegłam do swojego pokoju. Trzasnęłam drzwiami i jak zwykle rzuciłam się na łóżko. Po jakimś czasie ktoś do mnie zapukał.
- Mamo, proszę Cie, zostaw mnie na chwile w spokoju! - drzwi powoli się otworzyły, a zza nich wyszedł Jake, z dwoma talerzami w jednej ręce, a w drugiej trzymał szklankę soku. Ledwo dawał radę ale w końcu dotarł do stolika. Uśmiechnęłam się do niego.
- Nie musiałeś przynosić mi obiadu... - zrobiłam słodką minę - ale dziękuje. - szybko pocałowałam go w policzek. Przez chwile stał nieruchomo i przyglądał mi się
- No co? - powiedziałam zdziwiona.
- Nie no nic... - otrząsnął się. - Ale piciu mamy tylko jedno, z dwoma szklankami nie dałbym rady...
- Jakoś to przeżyję, nie wiem jak, ale przeżyję! - zażartowałam.
- No to smacznego.
- Dzięki.
Kiedy skończyliśmy jeść obiad postanowiliśmy odpocząć.
- Ale się najadłem... pff...
Westchnęłam. - No, ja też... Szczyt! - zaśmiałam się.
- To co, teraz pół godzinna przerwa po posiłkowa. - powiedział uradowany Jake.
- Łóżko czy podłoga? - uśmiechnęłam się łobuzersko.
- łóżko. - zadecydował.
Oboje pędem rzuciliśmy się na moje łóżko. Leżeliśmy obok siebie przez kilka minut nic nie mówiąc.
- A co robi Emily?
- Jak wychodziłem z jedzeniem oglądała jakiś serial, dopiero się zaczynał więc pewnie mamy jeszcze trochę spokoju...
- Oby ten serial trwał wiecznie... - zaśmiałam się.
- Zimno mi... - popatrzyłam na niego błagalnie. Jake podniósł się i przykrył mnie kocem, a potem sam się dołączył. - wiesz... nadal mi zimno... - ciągnęłam dalej.
- Zaraz zaradzimy. - Jake objął mnie rękami i mocno przytulił. Ja wtuliłam się w niego i po pewnym czasie zasnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz